Legenda:

Jako że blog, tak jak i dziecko, będzie miał ojca i matkę, dla rozróżnienia posty pisane przez mamę będą w kolorze czerwonym natomiast te pisane przez tatusia w kolorze niebieskim.


Dwie kreseczki. A cóż to takiego?

hCG to hormon produkowany od niemal samego początku ciązy przez zarodek. Jego obecność zwiastują tytulowe dwie kreseczki na prostym teście ciązowym, kupionym w aptece. Chyba jasnym więc jest to o czym traktował będzie ten blog.

wtorek, 30 marca 2010

W zderzeniu z rzeczywistością...

Wyszłam dzisiaj z domu do ludzi.
Trochę obawiałam się tej konfrontacji. W końcu tak wiele osób wiedziało, że "jesteśmy w ciąży".
Od paru dni trzeba weryfikować tą informację. I naprawdę nie jest to proste.
Na szczęście nie było tak źle.
Być może mam jeszcze na twarzy wypisane ślady przeżyć z ostatniego tygodnia.
Na szczęście nie jestem sama. We dwoje łatwiej.
Przyjaciele i dobrzy znajomi też nie próżnują.
Jesteśmy szczęściarzami, że ich tak wielu wkoło.
Dziękujemy Wam za wszystko ;).

piątek, 26 marca 2010

Pustka...

Wróciłam.
A życie toczy się dalej. Niestety, żadne traumatyczne wydarzenie nie może sprawić, że zatrzyma się, zaczeka, aż wrócimy do normalności.
To były 2 ciężkie dni, tym bardziej, że otaczały mnie zewsząd ciężarne kobiety, młode matki i ich noworodki.
Z tym też musiałam się zmierzyć.
Ból fizyczny został farmakologicznie okiełznany, na duszę nie ma lekarstwa aplikowanego strzykawką czy tabletką.
Świadomość, że nasz aniołek jest w niebie musi nam pozwolić żyć dalej.
Normalnie żyć. Ale inaczej niż przed...
Lepiej, dojrzalej, pełniej. Nauczyć cieszyć się pierdołkami i rzeczami z pozoru banalnymi.
To duże wyzwanie.
Wiem, że podołamy.

środa, 24 marca 2010

Czas pożegnań

Jutro rano muszę stawić się w szpitalu.
Nadejdzie czas pożegnania. Wiem, że niejeden pomyśli, że to tylko 9 tygodniowy płód.
Ale dla mnie ( nas ) nasz aniołek.
Wydawało mi się, że już wszystkie łzy wylałam. Jeszcze nie...
Ponoć czas goi rany. Pewnie i tą kiedyś zabliźni.
Ale nasz aniołek pozostanie w naszych serduszkach na zawsze...[*]

wtorek, 23 marca 2010

Zawieszamy....

Zawieszamy dalsze pisanie bloga.
Do czasu, gdy na nowym teście ciążowym ujrzymy upragnione dwie kreseczki.
Nasza upragniona kruszynka odeszła od nas....
"Dzieci nie umierają. One tylko zmieniają datę swojego przyjścia na świat"
Będziemy czekać z utęsknieniem na ten czas.
Dziękujemy, że byliście z nami....

środa, 17 marca 2010

Wuzetka ;))

Od południa chodzi za mną wuzetka.
Normalnie mam typowo ciążową zachciankę.
Na szczęście ( nieszczęście ) o tej porze w naszej prowincjonalnej mieścince raczej niedostępna.
Nie sądzę również , że do jutra mi to przyjdzie.
Tatuś Wojtuś jutro z rana pewnie odpali naszą chaberkową maszynę i ruszy do cukierni. Po wuzetkę dla mamusi "bejbika";-))

wtorek, 16 marca 2010

Nadrabiam....

W ramach tego że mamuśka pisze rzetelnie i często, muszę troszkę nadrobić! Teraz będzie coś kontrowersyjnego i na pewno na polu mojego związku ten wpis nie pozostanie bez polemiki.

Ciężko zdefiniować ten "objaw" ciąży, użyję więc kilku potencjalnie trafnych słów: lekkie przewrażliwienie, ponad-zachowawczość. Ok nieważna definicja. Posłużę się przykładami: Na zdanie "...ugryzł mnie dziś królik siostry..." słyszę odpowiedź: "toksoplazmoza" (choroba wywołana przez pierwotniaka, przenoszonego przez gryzonie, bardzo niebezpieczna dla płodu). Na pytanie "może odrobinę winka?" słyszę odpowiedź: "FAS" (Fatal Alcohole Syndrome - zespół okropnych powikłań u dzieci, spowodowany piciem alkoholu przez ciężarne kobiety).
Można by tak punktować a to wszystko odnosi się do bardzo wielu dziedzin życia.

Póki co usiłuję znaleźć odpowiedź na pytanie CZY (i o ile) gdzieś tutaj kończy się troska a zaczyna przesada.
Cieszę się bardzo z tego że mamusia tak bardzo dba o malucha ale z drugiej strony nie chciałbym aby przez całe prenatalium żyła tylko maluszkiem.

O preferencjach smakowych z drugiej strony.

Chyba i ja mam prawo aby wtrącić swoje dwa zdania odnośnie apetytu przyszłej mamusi. A więc powiedzieć trzeba że smak przyszłej mamusi mocno się wyostrzył. Póki co nie ma jeszcze "mitycznych" atrybutów ciąży typu kiszone ogórki ale potrafi się pogniewać o zwykły batonik, którego facet zupełnie niewinnie zapomni kupić. Cóż czynić.... Nikt nie mówił że będzie łatwo. Pilnie obserwuję zmiany zachowań, humory jak i inne ciążowe objawy i chętnie podzielę się konkluzjami z innymi przyszłymi tatusiami. Naturalnie nie mam tu na myśli żadnej generalizacji, ale myślę że pewne aspekty "błogosławionego stanu" są wspólne dla wielu pań.

poniedziałek, 15 marca 2010

Smaki ciąży....

Z dnia na dzień coraz bardziej rozumiem, co oznaczają "ciążowe" zachcianki.
Zeszłotygodniowy batonik, to było tylko preludium tego, co powoli wkrada się w nasze życie.
Preferencje smakowe, nie pozwalają jednoznacznie kierować się ku którejś z płci. To wszystko zależy od przysłowiowego dnia i godziny ;)).
Parę lat nie jadłam bananów ( tylko mrożone do koktajli ). Teraz wręcz je pokochałam. Dzień bez banana, to dzień stracony ;)). 
Dzisiaj wpadła mi w oko wyjątkowo "urocza" wuzetka ;)). Jak się później okazało "mniamuśna".
Dla równowagi odsmażyłam sobie na patelni 2 pierogi z kapustą i grzybami.
Jutro czeka na mnie kwaśnica ( dzieło mojego Taty) ;)). Pewnie zostanie zagryziona czekoladą toffi z Wedla ( która jest na wyposażeniu mojej przepastnej torebki).
I tak sobie mijają kolejne nasze dni. Moje ciało cały czas daje mi "ciążowe znaki", czyli bardzo optymistycznie;)).
Gdyby jeszcze pani zima zdecydowała się na odwrót, byłaby naprawdę pełnia szczęścia,
Jest 23. Witaminka dla "bejbika" i idziemy spać.

piątek, 12 marca 2010

Oczekiwanie....

Środowa wizyta u lekarza nie zakończyła się tak jak oczekiwaliśmy. 
Gdzieś się nasza kruszynka "schowała", że jej pan Doktor nie dostrzegł na monitorze.
Tylko pęcherzyk płodowy widać było dokładnie.
Nie znamy dokładnej daty poczęcia, więc 7 tydzień ciąży jest dla nas dalej czysto teoretyczny.
Przyznaję bez bicia, że wyszłam z lekka zdołowana z gabinetu. Ale dzisiaj już wiem, że nic nie jest przesądzone.
Moje "psiapiółki" ;)) z Wizażu miały podobnie ( 3 zbliżone przypadki ) i szybko przywróciły mnie do pionu;)).
Dlatego dalej dużo odpoczywamy, zażywamy lekarstwa i czekamy na następną wizytę.
Myślimy pozytywnie, objadamy się smakołykami, oglądamy śmieszne filmy i gorąco wierzymy, że owoc naszej miłości rośnie i ma się coraz lepiej...
Bardzo pomagają nam najbliżsi, rodzina i spore grono przyjaciół, znajomych i fanów ;)).
Ich energia, dobre słowo i inne formy wsparcia ( tego duchowego też ) są dla nas wyjątkowo cenne;)).
Czytającym, w imieniu swoim i "bejbika" już dziękujemy.
Niech ten blog będzie dla niego najlepszą pamiątką.

poniedziałek, 8 marca 2010

Tatuś zajęty;)), to my napiszemy...

Początek tygodnia dał mi z lekka popalić. Stan ciała mojego i "bejbika" jak najbardziej ok;)), za to z duchem nie do końca było wszystko ok.
W połowie dnia odniosłam wrażenie, że prawie wszyscy ;)) są przeciwko, albo przynajmniej odmiennego zdania.
Teraz, z perspektywy następnych kilku godzin, wiem, że to mylne odczucie, jednak huśtawki moich hormonków zrobiły swoje ( mam nadzieję, że nie będą towarzyszyć mi każdego dnia, bo kto ze mną wytrzyma ;-)))).
Kilka łez wylanych w koszulę ( niestrudzonego pocieszyciela i tatusia "bejbika" zarazem ) pomogło wrócić do normy i ponownie uwierzyć, w to co ważne ;)).
Kilkunastominutowa drzemka rozwiała już wszelakie wątpliwości.
Za dwa dni wybieramy się z "bejbikiem" do pana Doktora. Liczymy po cichu na pierwszą fotkę naszego maleństwa ;)). Brzusio powoli rośnie, więc "bejbik" też ;)).

sobota, 6 marca 2010

Uroków ciąży ciąg dalszy...

Z dnia na dzień jest mi dane dostrzegać coraz to nowe uroki "stanu błogosławionego";-)).
Zauważyłam, że bardzo wyostrzył mi się zapach. Na korytarzu w bloku w mig rozpoznaję, co moi sąsiedzi serwują dzisiaj na obiad. Ostatnio przez dwa dni dominowała kiszona kapusta ;-)).
Podobnie jest w domu czy sklepie. Raz po raz coś lub kogoś obwąchuję ( wprowadzając czasami w rozpacz mojego mężczyznę ).
Co do preferencji smakowych: myślę, że są takie same jak przed ciążą.
Jeden raz miałam tylko "pilną potrzebę" zjedzenia batonika. Kinder Bueno załatwiło sprawę;)).
Myślę, że wszystko jeszcze przede mną. Mojej bratowej ( również w ciąży ) koledzy z pracy przywożą słoiki ogórków kiszonych;)).

piątek, 5 marca 2010

Jak to fajnie w ciąży być.....

Dwóch dni potrzebowałam, by dojść do siebie po porannej, zaskakującej wiadomości;-).
Od tego czasu minął tydzień i muszę stwierdzić: jak to fajnie w ciąży być;-)).
Naprawdę, sama rozkosz i przyjemność. Nie mam żadnych mdłości czy innych "uprzyjemniaczy" tegoż stanu, sypiam mniej, niż mój facet ;-)), humor i apetyt dopisują, ludzie wkoło są wyjątkowo sympatyczni. Zmieniły mi się priorytety w wyszukiwarkach;)). Wszyscy mi bliscy troszczą się o mnie (nas ), jak nigdy. Ulubione dżinsy okazały się z lekka ciasnawe, ale taki problem, to nie problem przecież,
Już nawet do brzucha mówić zaczęłam, w formie żeńskiej oczywiście ( "maleńka"), ale dzisiejsza lektura, dotycząca wpływu kalendarza księżycowego na płeć dziecka nakazała mi zmienić z lekka ten stan rzeczy.
Postanowiłam dyplomatycznie zmienić formę na "bejbik";-)).
Tak czy owak, polecam kobietki ten stan.

chłopiec czy dziewczynka?

Mijają kolejne dni a my głowimy się nad imieniem. Płeć jak wynika z mojego nieskromnie mówiąc nieomylnego przeczucia jest już jasna - będzie dziewczynka! Kalendarz chiński mówi co innego ale chyba nie ma co się nad tym rozwodzić. Dla dodania odrobiny dowcipu, muszę napisać, że Ania tuż przed tym jak się dowiedziała, zakupiła MEGA-Pack tamponów w liczbie opakowań równej 3! :-) Jako ciekawostkę dodam też że odkryłem niezawodny lek na bóle menstruacyjne. Jedna aplikacja i 9 miesięcy bez bólu.

środa, 3 marca 2010

Oswajania się ciąg dalszy...

Więc wiemy już że będziemy rodzicami! Beta hCG z próby ciążowej sugeruje 3,4,lub piąty tydzień. Sugestia badania laboratoryjnego to jedno a wspomnienie niepowtarzalnej nocy to drugie (słowem wiem dokładnie kiedy to się stało!). Pora odwiedzić "dowCIPNEGO" lekarza. Ten twierdzi że wszystko ok i również sugeruje 4 lub 5 tydzień. Nagle okazuje się że wszyscy wokół wiedzą lepiej kiedy począłeś własne dziecko :-).

poniedziałek, 1 marca 2010

Niedowierzanie...

Co prawda jeszcze przed zrobieniem testu miałem intuicyjne przeczucie (dokładnie tak! Mężczyzna obdarzony intuicja - na co mam świadka, który zaświadczy) że jednak jesteśmy w ciąży ale pragmatycznie rzecz biorąc jak test za 9.99 PLN może oznajmić człowiekowi jedną z najważniejszych w jego życiu wiadomości... Zapada decyzja. Przy okazji zaplanowanych wcześniej badań Ania zrobi tzw. próbę ciążową polegającą mniej więcej na ilościowym określeniu hCG we krwi. Próbka oddana rano wynik dnia następnego w samo południe. Po wstępnym oswojeniu się z rodzicielstwem okazuje się że wszędzie wokół w radiu w telewizji, dosłownie wszędzie mowa jest o dzieciach lub ciąży! Nawet w TVN na 3 wiadomości emitowane na pasku u dołu ekranu wszystkie owe niosą znamię tak dla nas rzeczowego tematu.

Początki.

Wiadomość dotarła do nas o 4:50 dnia 23 lutego roku pańskiego 2010. Wolny i wyrazisty krok Ani w drodze z toalety zwiastował "przełomowe" wieści. 5 minut milczenia i okazuje się ze kreseczki na teście są dwie! Co to oznacza? Trudno zebrać myśli ale w dużym uproszczeniu okazuje się, że dokonaliśmy aktu prokreacji. Mówiąc mniej darwinistycznie, będziemy rodzicami :-) Chyba oboje zdawaliśmy sobie sprawę z potencjalnej możliwości "takiego" obrotu wydarzeń, ale szok zaczął szturmować nasze przerażone jak i szczęśliwe główki.

W. Ostatni papieros z paczki był palony w momencie gdy 4 krople porannego moczu padały na małe okienko w plastikowej obudowie testu. Pokusa zapalenia po "brzemiennej" wiadomości pozostać więc musiała niepełniona. Pozostało tylko pokorne odliczanie 70 minut do otwarcia sklepu. Co w takiej sytuacji czuje mężczyzna? Zupełnie nie pamiętam! Szok i te kilkanaście tysięcy myśli na sekundę bardzo skutecznie upośledziły pamięć.

A. Matka natura zmusiła mnie do pobudki o tak wczesnej porze, a co za tym idzie, przyśpieszyła bardzo chwilę, która mimo wszystko już wtedy postawiła nasze życie na uszach;-).
Nie miałam odwagi, aby wyjść z łazienki i gdzieś obok zaczekać na wynik. Siedziałam i wpatrywałam się, jak "zapodane" kropelki rozlewają się w okienku ujawniając pierwszą, a za chwilę drugą!! kreseczkę...

P.S Pierwsze reakcje i pierwsze słowa zupełnie nieoczekiwanie... Np. Ania ze łzą w oku stwierdza że nie ma ubrań ciążowych (co zapadnie w moją pamięć na długie jak mniemam lata).