Legenda:

Jako że blog, tak jak i dziecko, będzie miał ojca i matkę, dla rozróżnienia posty pisane przez mamę będą w kolorze czerwonym natomiast te pisane przez tatusia w kolorze niebieskim.


Dwie kreseczki. A cóż to takiego?

hCG to hormon produkowany od niemal samego początku ciązy przez zarodek. Jego obecność zwiastują tytulowe dwie kreseczki na prostym teście ciązowym, kupionym w aptece. Chyba jasnym więc jest to o czym traktował będzie ten blog.

sobota, 31 grudnia 2011

Podsumowanie....

Wiem, że zaniedbałam pisanie bloga. Przyznaję się bez bicia, że czasu brak. Wiem, że to mało przekonywujące tłumaczenie. Jednak aktywność naszego syna w ciągu ostatniego m-ca przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Cały czas jeszcze nie raczkuje, ale opanował wręcz do perfekcji pełzanie po podłodze i idzie mu to wyjątkowo dobrze. W związku z tym pozostawienie go samopas na podłodze nie wchodzi w grę. Tym bardziej, że pełzanie odbywa się po całym domu i wszędzie gdzie się da wcisnąć nasze dziecko już było.
Poza tym Pepe rośnie, choróbska poszły w niepamięć. W czwartek udało się nam załatwić zaległe szczepienia. Piotruś waży już 9 kg. Jest co nosić na rękach ;).
Apetyt małemu dopisuje, praktycznie co podajemy to je, włącznie z moimi obiadkami ;).
Zębów na razie nie przybyło.
Myślę, że z Nowym Rokiem będę ( jak dawniej ) częściej informować o postępach naszego synka.
A w 2012 roku życzymy wszystkim samej pomyślności;)

wtorek, 29 listopada 2011

Po przerwie...

Jestem dzisiaj tak szczęśliwa, jak w dniu gdy Piotruś przyszedł na świat.
W końcu puściły nerwy, opadły emocje i strach. Piotruś przez ostatnie dni borykał się z choróbskiem, a my truchleliśmy ze strachu i momentami razem z nim płakaliśmy.
Najgorsza była bezsilność i fakt, że nie zawsze wiemy, co dziecku dolega i nie zawsze możemy od razu pomóc.
Przeżyliśmy ciężkie dni, szczególnie wtedy, gdy nasz Pepe nie chciał jeść. Każdy łyk mleka czy łyżeczka zjedzonego pokarmu były na wagę złota.
Dzisiaj wieczorem wszystko wróciło do normy. Wierzymy, że choróbsko jest w odwrocie i nigdy już nie wróci. Jutro jeszcze mamy badania kontrolne, w czwartek wizytę u naszej kochanej pani doktor.
A potem już tylko będziemy szykować się na nasze pierwsze wspólne Święta ;)

Podczas wieczornego karmienia usłyszałam pierwsze "mamamama" ;))
Nie przesłyszałam się. Naprawdę ;)

PS. Album Pepe uzupełnimy przy okazji. Przez ostatnie dni nie mieliśmy do tego głowy. Były sprawy dużo ważniejsze.... Zdrowie Piotrusia jest najważniejsze....

niedziela, 13 listopada 2011

Pół roczku...

Dwa dni temu świętowaliśmy nie tylko rocznicę odzyskania niepodległości, ale przede wszystkim pół roczku Piotrusia. Następny przełomowy moment w życiu naszego dziabąga ;). Skończył się skok rozwojowy i Pepe nabył nowe umiejętności. Próbuje usilnie siadać, szczególnie w leżaczku wychodzi mu to wyjątkowo dobrze.
Niestety, nie wiedzieć skąd, przyplątała się do Pepe infekcja żołądkowo-jelitowa i wczoraj wylądowaliśmy na pogotowiu w Bielsku-Białej. Na szczęście trafiliśmy tam na wyjątkowo dobrego pediatrę, który po dokładnym badaniu wydał diagnozę i zaordynował potrzebne leki. Za nami trochę ciężka noc ( z racji małej ilości snu ), gdyż musieliśmy pilnować śpiącego Piotrusia, aby nie zachłysnął się w razie wymiotów. Noc minęła jednak bez problemów, dolegliwości powoli ustępują, Pepe jest na diecie i miejmy nadzieję, że za kilka dni wszystko wróci do normy.
Na zdjęciu Pepe "maskujący się" ;) - uwielbia zarzucać na głowę, wszystko co ma pod ręką ( pilnujemy, aby nie miał jednak  nic w zasięgu, bo może być niebezpiecznie ). 

sobota, 5 listopada 2011

Ostatnia butelka...

Nastał ten dzień. Wiedziałam, że musi nastąpić, ale tak naprawdę nie dopuszczałam do mojej świadomości, że jest coraz bliżej. W tym tygodniu zakończyła pracę moja prywatna mleczarnia, dzięki której żywiłam Pepe od 16 maja tego roku i Piotruś wypił ostatnią butelkę mojego mleczka. Normalnie tak bardzo zżyłam się z tą plastikową butelką i laktatorem, że od paru dni mam wręcz dołek, bo to już koniec. Wiem, że Piotruś ma się dobrze, jest zdrowy, prawidłowo się rozwija. Za parę dni skończy 6 m-cy i teraz ważne jest, aby poza mlekiem miał dobrze urozmaiconą i coraz bardziej rozszerzaną dietę. Tak czy owak, było i nadal jest mi przykro, że nie mogę już "doić" i dawać mojego mleczka ( wylałam sporo łez z tego powodu i nawet teraz, jak o tym piszę, mam mokre oczy ;(.
I tak jestem z siebie dumna ( napiszę nieskromnie ), że prawie przez 6 m-cy dałam radę i dzielnie ;) "produkowałam" mleko w dzień oraz w nocy. Pediatra Piotrusia mówiła, że będzie dobrze, jak dotrwamy do końca 4-mca, z takim żywieniem. Doszliśmy prawie do końca 6. To taki nasz mały sukces.
W związku z tym wszystkim, zwolniona z obowiązku trzymania diety i nie spożywania pewnych pokarmów, wypiję sobie dzisiaj z moim mężem lampkę wina ;)- ostatnią wypiłam na początku sierpnia ubiegłego roku. Za nasze zdrowie oraz naszego cudownego synka ;)

niedziela, 30 października 2011

Peryskop - piąta trzydzieści ;)

Bałam się trochę tej zmiany czasu, tylko i wyłącznie ze względu na harmonogram dnia naszego szkraba.
Zaczęło się bardzo wcześnie rano. Tak jak w tytule o 5.30. Wprawdzie o 3 nowego czasu Piotruś wypił butelkę mleka i wyjątkowo ładnie zasnął ( po zmianie pieluchy ) w swoim łóżeczku. Jednak o nieprzyzwoitej porze, czyli 5.30 w niedzielę rano, postanowił rozpocząć swój dzień. Śpiworek, w którym sypia w nocy, nie przeszkodził mu, aby odwrócić się na brzuch i zadzierać głowę do góry ( jak peryskop ;)). Dodatkowo postanowił  przekazać nam coś ważnego i cały czas gaworzył wyjątkowo głośno.
Myśleliśmy ( naiwnie, jak się okazało później ), że gdy weźmiemy go do naszego łóżka, to pośpimy jeszcze trochę. Nic z tych rzeczy. Przed 7 już piliśmy kawę, a Pepe bawił się w najlepsze w łóżeczku.
Wieczór również okazał się inny niż zwykle. Drzemka rozpoczęta przed godziną 18 przekształcona została w zasadnicze spanie nocne ;) Budzenie przed 19 niewiele dało, Piotruś spał w najlepsze. Zmieniłam więc pieluchę, zapakowaliśmy dziabąga w śpiworek i dałam na spaniu butlę z mlekiem. Myć będziemy się jutro ;).
Najważniejsze, aby mały pospał, jak najdłużej, a my przy nim. Zresztą ja za chwilę również wybieram się do sypialni.
Na zdjęciu  Piotruś po drzemce w ciągu dnia. Ostatnio jakoś upodobał sobie spanie i leżenie w poprzek ;)

sobota, 29 października 2011

Bez tytułu...

Nie jestem kreatywna w pisaniu, jak mój niedawno poślubiony mąż;), dlatego podaruję sobie dzisiaj tytuły. Przejdę od razu do rzeczy: od dobrych 4 tygodni Piotruś "przeżywa" kolejny skok rozwojowy ( bodajże już 5 ), ale najdłuuuuuuuuuuższy ( bo 6 tygodniowy ). Najdłuższy, ale przynoszący najwięcej nowych zachowań i umiejętności. Najważniejsza to chyba ta, że Pietrek stał się wyjątkowo kontaktowy. Od samego początku traktowaliśmy go, jak pełnoprawnego członka rodziny, ale z dnia na dzień mamy coraz lepszy kontakt. Pomimo tego, że nijak nie możemy zrozumieć jego gaworzenia, pewne zachowania, gesty czy nawet grymasy twarzy są bardzo czytelne i wyjątkowo ułatwiają nam komunikację. Piotruś cały czas chłonie świat wkoło siebie, w każdym nowym miejscu rozgląda się przenikliwie ( czasami nawet zasnąć nie może od nadmiaru wrażeń ). Zresztą w ciągu dnia śpi stosunkowo niewiele ( dzisiaj np. niecałe 2 godziny i to na 3 raty ).
Apetyt mu dopisuje, codziennie zjada zawartość 2 słoiczków: deserku i obiadku plus 4 butle mleka ;).
Jedynym niezbyt miłym "efektem ubocznym" owego skoku rozwojowego jest tzw. lęk separacyjny - czyli przeraźliwy płacz na widok ( wcześniej znanych ) mu osób ( na szczęście sytuacja ta zdarzyła się tylko 2 razy ). Poza tym uśmiech nie schodzi mu z buzi i z dumą prezentuje swoje 2 ( coraz większe ) zęby;)

środa, 19 października 2011

Nowe smaki...

Piotruś tak szybko rośnie i zmienia się, że nie nadążam, aby o tym pisać. Tydzień temu skończył 5 m-cy i z dnia na dzień rozszerzamy jego dietę i próbujemy coraz to nowych słoiczków. Wybór na rynku ogromny i aby ( przynajmniej na początku ) nie powtarzać się notuję sobie, jaki obiadek, deser i soczek danego dnia dostał Pepe. Z owoców najbardziej smakuje ( z obserwacji ) banan i wszelkie kombinacje na bazie banana.
Słoiczki z samymi warzywami jakoś nie bardzo przypadły do gustu naszemu małemu mężczyźnie. Wojtek się śmieje, że po to mu już zęby wyszły, aby mógł mięso jeść. I od paru dni podajemy słoiczki z mięsem i rybką. Okazało się, że smakują Piotrusiowi o wiele bardziej. Dzisiaj pierwszy raz zjadł na obiad zawartość całego słoiczka ( kurczaka w sosie z jasnych warzyw ). Dwa pierwsze zęby widać coraz bardziej, następne chyba bliziutko, bo Pepe ślini się wyjątkowo intensywnie.
Próbuje czołgać się na twardych powierzchniach ( to chyba początki raczkowania ;). I gada, jak najęty. W dzień i w nocy ( niestety ) też. Śpi tak sobie, ale jesteśmy w trakcie piątego skoku, więc musimy przetrwać.
Tak, czy owak świat z naszym synkiem jest cudowny ;) 

wtorek, 11 października 2011

5 miesięcy

Dzisiaj następna rocznica: nasz Piotruś skończył 5 m-cy  ( równe 22 tygodnie, a ja niestety urlop macierzyński ;/). Wg ustawodawcy wypadłoby jutro spakować drugie śniadanie i iść do pracy. Szkoda, że nasze przepisy są tak mało korzystne dla młodych mam i tak naprawdę zabierają możliwość bycia z dzieckiem w tym najlepszym okresie jego życia. Ja się jutro do pracy etatowej nie wybieram;)) A nasz Pepe zmienia się z dnia na dzień. Położony na łóżku, czy macie wyczynia takie wygibasy, że nie można spuścić go z oka ( żeby sobie guza nie nabił ). Przewraca się z pleców na brzuszek i w drugą stronę. Do perfekcji opanował turlanie się. Siedząc w leżaczku próbuje się podnosić ( do siadania ) chwytając się pałąka z zabawkami. Gada nie tylko sam do siebie, ale również z zabawkami i pluszakami ( nie wiemy tylko, dlaczego ma tak wiele do powiedzenia w nocy ??;)
Myślę, że Piotruś nadawałby się idealnie do reklamy Kredyt Banku, bo od wczoraj rozkłada ręce, jak Mann i Materna w reklamie, a  ma przy tym mnóstwo radości;) My zresztą też.

sobota, 8 października 2011

Nasza "gadułka" ;)

Przy sobocie ( niekoniecznie po robocie ;) nadrobię zaległości.
Piotruś to kawał chłopa ;) Byliśmy we wtorek na szczepieniu. Nasz bohater i tym razem nawet nie zapłakał, jak pielęgniarka wbiła mu zastrzyk w nóżkę. Wprost przeciwnie, cały czas uśmiechał się w gabinecie na tyle promiennie, że pielęgniarki same zauważyły, że mamy już dwa zęby.
Przed szczepieniem było badanie i ważenie, okazało się, że od ostatniego razu przybyło nam ponad kg i Piotruś ma już 7,6 kg. Jest co nosić ;) A na rączkach nasz Pepe czuję się wyjątkowo dobrze. Gdy kładziemy do łóżeczka, włącza się mu ( na szczęście czasami ) tzw."czujnik położenia" i nasz pierworodny ćwiczy głos ;).
Poza tym coraz wyżej podnosi główkę, siedząc w leżaczku usiłuje już sam siadać.
Największe postępy zauważyliśmy chyba jednak przy kąpieli. Na koniec odwracamy go na brzuszek i od 3 dni Piotruś usiłuje pływać. Widok to niesamowity, jak 5-miesięczny brzdąc macha rączkami i nóżkami bardzo intensywnie, ale wygląda to wyjątkowo profesjonalnie i myślę, że gdybyś pojechali na basen to mógłby dosyć szybko zacząć pływać ;).
Na pewno po każdej kąpieli trzeba wycierać podłogę w łazience, bo z lekka w niej pływa ;)
Dodatkowo nasze dziecko rozgadało się ostatnio ( tata mówi, że to po mamusi ma ;) Pół biedy, gdy "nadaje" w dzień, jednak zdarza się to również w nocy - szczególnie około godziny 2 ( gdy śpi się najlepiej ;).
Poza tym Piotruś wyjątkowo kochany. Nie przypuszczałam nawet, że miłość matczyna jest tak piękna  ;)

czwartek, 29 września 2011

Ciągłe zmiany...

Obserwowanie naszego synka i zmian, jakie zachodzą każdego dnia w jego zachowaniu to wyjątkowy czas.
Pepe rośnie i ten czas już nie wróci, dlatego staramy się spędzać z nim maksymalną ilość czasu, obserwować wszystkie zmiany, a przede wszystkim cieszyć się. Tak, jak on cieszy się każdego dnia. Gdy tylko nic go nie boli, nie dokucza brzuszek czy nabrzmiałe dziąsła śmieje się od ucha do ucha.
Tymi uśmiechami obdarza nie tylko nas, dziadków, ale nawet obce osoby spotkanie na ulicy. Taki uśmiech potrafi naprawdę wiele, przede wszystkim znika zmęczenie i wszystkie inne smuteczki ;))
Piotruś opanował do perfekcji chwytanie własnych stóp, wkładanie ich do buzi i robienie bujaczka.
A ile ma przy tym radości. Potrafi już śmiać się na głos i to w jaki sposób ;D
Dzielnie znosi ząbkowanie, a wczoraj przebiła się druga dolna jedyneczka.
Na razie bez wielkiego entuzjazmu podchodzi do zupek ze słoiczka. Próby wypadły na razie blado.
Coś tam zjadł, ale na tyle mało, że trzeba było poprawić butlą mleka.
Szczerze mówiąc, ja też bym tego nie jadła, bo to po prostu jest niedoprawione.
Natomiast deserki smakują mu bardzo. Testujemy sobie każdego dnia coraz to nowe smaki.
I tak rośnie sobie nasz mały facet ;)

wtorek, 27 września 2011

Jedyneczka ;)

Nastał w końcu ten cudny dzionek, poprzedzony obfitym ślinieniem i nieustannym pchaniem całych rączek do buzi.
W niedzielę 25 września zajrzałam ponownie do buzi Pepe i tym razem zobaczyłam coś nowego - wyrzynającego się ząbka!! Przebił się pierwszy ząbek - dolna jedynka. Na razie widać tak "na oko" 2 mm nowości, ale z dnia na dzień pewnie będzie widać coraz więcej.
Teraz już pewnie będzie z górki i za chwilę pojawią się następne ząbki.
Jesteśmy dumni z Piotrusia, bo ten pierwszy ząb przebił się naprawdę bezproblemowo, nie było gorączki, płaczu czy innych efektów ubocznych ząbkowania. Gdyby nie moja ciekawość, to pewnie nie wiedzielibyśmy, że już mamy pierwszego ząbka ( a przynajmniej jego kawałek ).
Piotruś ma specjalny gryzaczek na ząbkowanie ( dostał od cioci Magdy )  i  ostatnio bardzo się z nim zaprzyjaźnił ;)

niedziela, 18 września 2011

Artysta?? ;)

Zaczniemy jednak od zjazdu niemowlaków, a zakończymy na artystycznej ( zdaje się ;) naturze naszego synka.
Zjazd zaliczony ;) Było wyjątkowo miło, spotkałyśmy się w Częstochowie, w sympatycznym Zajeździe Jurajskim. Było 13 mam, 13 niemowlaków oraz na dokładkę 2 tatusiów ( w tym jeden od Pepe ;).
Cztery godziny, jakie było nam dane spędzić razem minęły bardzo szybko. Było trochę ploteczek, oglądania swoich pociech, krótka sesja fotograficzna, dobre jedzonko w zajeździe, potem lody w Mc Donaldsie ;).
W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze na zdrowaśkę na Jasną Górę.
Pepe wyjątkowo dzielnie zniósł podróż, w tamtą stronę praktycznie spał cały czas, w drodze powrotnej już nie, ale zabawialiśmy go śpiewem ( fałszując przy tym niemiłosiernie ;). Od Pszczyny włączyła się Pepemu syrena alarmowa, ale szybko dotarliśmy do domu i o 19.30 Piotruś spał już snem sprawiedliwego.
Co do artystycznej duszy Piotrusia, to wczoraj ujawniła się i to z taką siłą ;)
Liczyłam na to, że poda się trochę na tatę. Wszystko wskazuje, że tak będzie.
Popatrzcie sami ;D
http://www.youtube.com/watch?v=1eIa5H4LzgQ

wtorek, 13 września 2011

Zlot niemowlaków ;))

Sukces;) Nie minęły nawet 24 godziny, a mnie udało się zasiąść przed komputerem i pisać.
Piotruś już śpi. Dzisiaj zasypanie nie zajęło mu więcej niż 5 minut. I pewnie obudzi się gdzieś między 3 a 4 nad ranem ( oby ;).
Powoli, z całą rodzinką, szykujemy się na I zlot niemowlaków ;). Przez całą ciążę udzielałam się na pewnym forum, które w ramach tzw. Poczekalni grupowało przyszłe mamusie ( w naszym przypadku majowo-czerwcowe ). Przeszłyśmy razem z dziewczynami przez okres ciąży, wspierałyśmy duchowo rodząc, a teraz przeniosłyśmy się do Odchowalni i dalej sobie gadamy ( piszemy ;) na co dzień.
I nastał ten dzień, w którym postanowiłyśmy spotkać się w większej grupie ( bo spotkania w mniejszych grupach już odbyły się ) w Częstochowie. Miejsce i czas spotkania zostały wybrane w demokratycznych wyborach. W czwartek rano planujemy wyruszyć do Częstochowy, by tam spotkać się z innymi niemowlakami oraz ich mamami. Będą dziewczyny z Warszawy, Łodzi, Krakowa, Śląska, Wrocławia. Na razie lista liczy ok. 15 mam. Mamy zarezerwowaną salę w pewnym zajeździe, aby nie narobić namieszania w jakimś innym publicznym miejscu, gdzie znienacka pojawiłoby się 15 mam z wózkami ;)).
Ja na razie opracowuję logistykę naszej wyprawy, bo będzie to pierwsza tak długa i tak daleka eskapada.
Mam nadzieję, że nic nie pokrzyżuje naszych planów, a w czwartek spędzimy fajny dzień z innymi dzieciaczkami i ich przesympatycznymi mamusiami ;)).
A na podsumowanie dnia fotka. Tak wyglądał dzisiaj Pepe po zjedzeniu deserku jabłkowo-marchewkowego ;)

poniedziałek, 12 września 2011

4 miesiące...

Wczoraj świętowaliśmy ;)) Nasz synek skończył 4 miesiące. Od dzisiaj może już całkiem "legalnie" jeść dziecięce produkty, na których znajduje się informacja : "po 4 miesiącu".
Od wczoraj degustujemy jabłuszko z marchewką i patrząc na entuzjazm przy jedzeniu, to na razie, najlepsza wprowadzona nowość. W kolejce czeka deser z bananów oraz z jabłka i owoców leśnych. Wprowadzone deserki nie zmniejszyły apetytu Pepe, a ilość butelek z mlekiem pozostała bez zmian ( doję średnio 4 razy na dobę, w tym jeden raz w nocy ).
To, że Piotruś rośnie widać i czuć na rękach. Gondola wózka jest prawie na styk i pewnie jeszcze przed jesienią trzeba będzie przenieść się do spacerówki.
Każdego tygodnia robię przegląd jego ciuszków i odkładam te za małe.
Powoli Piotruś przymierza się do siadania. Nie wymuszamy na siłę tego etapu rozwoju, czekamy, aż sam wykona ten ruch ;)
Pepe od 2 godzin śpi. Ja muszę jeszcze uruchomić laktator, przygotować butelki i również powoli skieruję się do sypialni. Ciągle mam deficyt snu ( ale nie narzekam, bo dla Piotrusia wszystko !! ;)

niedziela, 4 września 2011

Nowości ;)

Minął tydzień. Oczywiście każdego dnia miałam szumne plany, że napiszę coś na blogu, ale dni za szybko ;)
Pepe rośnie jak na drożdżach, sama widzę, jak zaokrągliły mu się policzki i pojawiły się kitki na nóżkach.
Czuję to również w swoich rękach. Pewnie 7 kg już stuknęło naszemu synkowi ;).
Ten tydzień to przede wszystkim rozszerzanie diety naszego małego głodomora.
Conocne pobudki ok. godziny 2, potem 5 skłoniły nas do podjęcia decyzji o zagęszczaniu wieczornego mleka i dlatego od paru dni Piotruś dostaje trochę kleiku kukurydzianego. Efekty są. W tą noc pierwsza pobudka była przed 4 rano. W ciągu dnia Piotruś pije soczek jabłkowy ( na razie małe ilości i rozcieńczone wodą ). Dzisiaj pierwszy raz dostał parę łyżeczek musu jabłkowo-brzoskwiniowego. Wygląda na to, że smakowało ;))
Zupka, którą gotowałam 2 tygodnie temu okazała się z lekka niewypałem ( Piotrusia wieczorem bolał brzuszek ), dlatego na razie bazujemy na sprawdzonych słoiczkach.A jest z czego wybierać.
W tym tygodniu pojawił się nowy pluszowy przyjaciel - kolorowa gąsienica. Wygląda, że to będzie przyjaźń na dłużej ;))

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Świętujemy ;)

Wczoraj mieliśmy małe rodzinne świętowanie. Nadszedł w końcu dziń chrzcin naszego Piotrusia ( kilka razy zresztą przekładany ;/ ). Wczoraj w końcu udało się. Piotruś był bardzo grzeczny w kościele. Pierwszy akord organów obudził go ( jego kuzynkę Zuzę wręcz podniósł w wózku ), ale potem wszystko już było ok. Pepe intensywnie wpatrywał się w księdza, ani woda święcona, ani oleje nie zrobiły na nim żadnego wrażenia (wyczuł chłopak powagę chwili ;).
Na jednym ze zdjęć spostrzegłam, że miał rączki złożone jak do modlitwy ;)
A my podpięliśmy się pod imprezę naszego pierworodnego i przy okazji wzięliśmy ślub ;D


wtorek, 23 sierpnia 2011

Nasz mały bohater ;)

Dzisiaj byłam z Piotrusiem na kolejnym ( w jego życiu ) szczepieniu.
Muszę pochwalić, że mamy wyjątkowo dzielnego synka. Trochę obawiałam się jego reakcji i szczerze mówiąc spodziewałam rzewnego płaczu. A tu taka miła niespodzianka. Szczepionkę na rotawirusy wypił Pepe z uśmiechem na ustach, natomiast tą drugą ( wbijaną do nóżki ) chyba w ogóle nie poczuł, bo ani nie jęknął i nie płakał. Być może bliskość mamy ( przytuliłam go bardzo mocno ) złagodziła ból na tyle skutecznie, że całe popołudnie po szczepieniu było spokojne.
Piotruś w ciągu 6 dni przybrał na wadze 250 g i waży już 6550 g ;) Nie powiem, czuję tą wagę na rękach ;)
Od jutra mała rewolucja w diecie Pepe. Zaczynamy powoli wprowadzać zupki warzywne. Pierwsza na tapecie będzie marchewka. Postaram się zdać relacje, jak mały zareagował na nowości ;)
A na fotce jeden z wielu uśmiechów ;)
Pepe uśmiecha się do mnie nawet o 4 nad ranem, gdy odkładam go po karmieniu do łóżeczka ( w poprzednią noc spal od 19.30 do 4 nad ranem ).

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Hefalumpy, dziabągi i inne stworzenia...

Wyżej wymienione postaci to ulubione stwory naszego Piotrusia. Hefalumpy są zmaterializowane, tzn. jeden jest pluszowy i z reguły przesiaduje na łóżku, a dwa wiszą na ścianie nad łóżeczkiem ( razem z innymi bohaterami bajki o Kubusiu Puchatku ). Gorzej już z dziabągami ;)) Tych jeszcze nikt nie widział, chociaż każdego dnia ( czasami nawet kilka razy dziennie ) oglądamy owe dziabągi w lustrze. A właściwie to wszystkich lustrach, które akurat mamy pod ręką. To już taki nasz rytuał poranny. Idziemy z Pepe pooglądać dziabągi w lustrze w przedpokoju, wieczorem zaś dziabągi siedzą w lustrze w łazience i obserwujemy je przed kąpielą ;)).
Najlepsze jest to, że widząc swoje odbicie i moje ( czy Wojtka ) Piotruś śmieje się ( czasami na głos ).
Tego śmiechu jest z dnia na dzień coraz więcej. Często nasze "rozmowy", a właściwie monologi każdej ze stron tak właśnie się kończą. Pomimo tego, że od paru dni mamy 4 skok rozwojowy ( najdłuższy, bo o zgroza, 6-tygodniowy ), to Piotruś nie szczędzi nam uśmiechów ( czasami jest to uśmiech przez łzy ).
Teraz już śpi w swoim łóżeczku. Mam nadzieję, że nocka będzie spokojna ( w poprzednią włączył mu się o 1 godzinie "maruder" i z małą przerwą trwał do samego świtu - czyli 6 ). Mam nadzieje, że dzisiaj da pospać ;)
A to nasz mały dziabąg ( z przyjaciółmi w tle ) :

czwartek, 18 sierpnia 2011

Studniówka ;)

Mam ogromne zaległości, wiem, biję się w piersi, ale wstyd się przyznać, nie wyrabiam....
Piotruś jest bardzo aktywny w ciągu dnia, coraz mniej śpi ( ku mojej rozpaczy ), a co za tym idzie wymaga więcej czasu. Z drugiej zaś strony, grzechem byłoby nie być blisko niego, gdy rozwija się, poznaje nowe rzeczy wkoło siebie. Dlatego wybieram jednak czas z Pepe, niż przy komputerze.
Mały coraz bardziej się rozwija. Właśnie jest na etapie robienia mostków i odwracania się. Ostatnio udało się nawet przewrócić z pleców na brzuszek. Bo z brzuszka na plecy, to już norma ;)
Do tego dochodzi coraz głośniejsze gaworzenie i próby rozmów ;)
Nie wiem, czy nie zaczyna się okres ( przyśpieszony ) ząbkowania, bo Pepe pakuje do buzi piąstki, pieluchę, a dzisiaj przyłapałam go jak ssał trąbę hefalumpa ( nowego pluszowego kolegi ;)
A tak w ogóle, to dzisiaj mija 100 dni od narodzin. Już minęło 100 dni. Uf, czasami trudno w to uwierzyć ;)
Robię teraz mały eksperyment. Położyłam Piotrusia do łóżeczka, wykąpanego, pojedzonego. Sprawdzam, czy jak inne dzieci, potrafi ( chociaż czasami ) zasnąć sam. Przed chwilą zajrzałam i chyba jest na najlepszej drodze do tego ;)) Byłby następny sukces.
A na zakończenie fotka ;) W takiej pozycji zastałam ostatnio Piotrusia w łóżeczku. 5 minut mojej nieobecności  i odwrócił się o 90 stopni. Często w nocy, zanim zdążę podgrzać butlę, zmienia pozycje. Mały akrobata ;)

środa, 10 sierpnia 2011

Tęsknota...

Znowu tydzień przerwy. Nawet nie wiem, kiedy przeleciał. Żyjemy szybko, w rytm Piotrusia. Dzisiaj skończył 13 tygodni, jutro będą 3 m-ce ;)). Piszę Piotrusia, bo nadszedł czas, gdy musi osłuchać się ze swoim imieniem, aby na niego reagować. Dlatego prosiłam babcie i znajomych, by zwracali się do małego po imieniu. Dla nas i tak jest Pepe we wszystkich możliwych odmianach ( Pepowe zabawki, Pepowe ciuszki itp. :)
Dzisiaj pierwszy raz od urodzenia rozstałam się z Piotrusiem na kilka długich godzin. Musiałam stawić się w prokuraturze w Katowicach ( przez nieuczciwego, poprzedniego pracodawcę ;(. Rano spakowaliśmy niezbędne rzeczy i przekazaliśmy Piotrusia babci i ciotkom. W sumie spędził tam kilka długich ( jak dla mnie ) godzin.
Ponoć był grzeczny, jak aniołek. Gaworzył, śmiał się na głos i sprawił im wiele radości.
Dla mnie te godziny ciągnęły się w nieskończoność. Narastająca tęsknota nie pozwalała mi się skupić na czymkolwiek i co chwilę dzwoniłam do Wojtka, aby już wrócili. W pewnym momencie, to wręcz płakać mi się chciało. Na szczęście jest już w domu. Wypieszczony, wycałowany, wykąpany i pojedzony śpi smacznie w swoim łóżeczku.
Wczoraj Pepe pobił kolejny rekord. Spał od 22 do 5.30 rano ;))
Biorę się za produkcję mleka na nocne małe "co nieco".
Tęskniłam dzisiaj za takim uśmiechem, ale nie tylko ;))




środa, 3 sierpnia 2011

12 tygodni...

To już 12 tygodni. Trudno w to uwierzyć, że już. Ale patrząc jak nasz Pepe rośnie, to nie mamy wątpliwości.
A Pepe z dnia na dzień nie tylko jest coraz większy ( zakładam mu już ciuszki w rozmiarze 68, w pn ważył 5700 g ), ale coraz mądrzejszy. Oglądanie świata i nabywanie nowych umiejętności sprawia mu ogromną przyjemność, a uśmiech ( w takie dni, jak wczoraj ) nie schodzi mu z ust. Potrafi już na przykład ruszać ulubionym kurczakiem w bujaczku. Wcześniej nauczył się go dotykać. Podobnie, jak z innymi zabawkami. Ulubiony zestaw to Kubuś Puchatek, tygrysek i kurczak z leżaczka.
W końcu zainteresował się zabawkami wiszącymi na pałąku łóżeczka. Podobnie jest z matą edukacyjną.  Tak czy owak potrafi zająć się zabawkami na kilka minut, a co za tym idzie jest szansa nawet obiad w tym czasie ugotować ( ostatnio mi się udało ;). Dwa dni temu w trakcie takiej zabawy nawet zasnął ;) Wprawdzie tylko na kilkanaście minut, ale to zawsze jakiś postęp mamy.
Kończę poranne wypociny, bo za chwilę moi mężczyźni wstaną, a znając życie, ten mniejszy będzie się upominał o 3 śniadanie ( bo 2 już dzisiaj zjadł ) bardzo donośnie ;)). 

poniedziałek, 25 lipca 2011

Skok nr 3 ;)

Doczekaliśmy się skoku nr 3. Wczoraj pojawiły się pierwsze objawy, ale noc utwierdziła nas w przekonaniu, że trzeba zacisnąć zęby, uzbroić się w cierpliwość i przetrwać. W nocy dopadł Pepe wielki głód ;), który trzyma go nadal. Skończyło się dla nas spanie po 4-5 godzin, bo Pepe je, jak 2 m-ce temu czyli co 3-4 godziny, zdarzyły się nawet krótsze przerwy ;/ Laktator aż się pali w moich rękach, abym sprostała super apetytowi pierworodnego. Samo jedzenie problemem nie jest ( wprost przeciwnie ;), ale spanie po kilkanaście minut, marudzenie, płacz, a nawet krzyk przechodzący momentami w histerię już tak. Pojawiły się w ciągu dnia chwile wytchnienia, gdy "pogadaliśmy sobie" czy pobawiliśmy się ulubionymi zabawkami Pepe, a już takie ma.
Przedstawimy je może w kolejnej odsłonie bloga ;). Na szczęście dzień się skończył, Pepe zasnął ( właściwie to Wojtek go uspał, bo ja dzisiaj nie podołałam temu wyzwaniu ). Teraz pora na przygotowanie następnej porcji mleka. Laktator w dłoń ;))
Na otarcie łez i doładowanie akumulatorów najlepszy jest uśmiech Pepe. Na przykład taki ;))

sobota, 23 lipca 2011

Gaworzenie....

Nasz pierworodny zaczyna ( z pewną nieśmiałością ;)) gaworzyć. Na razie są to pojedyncze sylaby, w żaden sposób nie przypominające znanych nam słów. Jednak z dnia na dzień jest ich coraz więcej. Pierwszymi rozmówcami okazali się moja mama i kurczak z leżaczka. Parę dni temu kupiliśmy dla Pepe leżaczek-bujaczek. Zakup okazał się trafiony, Pepe lubi w nim siedzieć, gdyż z tej pozycji ma lepszy widok na świat ;)). Przyznam się bez bicia, ze jest to duża wygoda dla nas, gdy zostajemy sami z dzieckiem w domu. Dzięki temu można czasami zrobić coś więcej poza wizytą w wc ;). Leżaczek ma pałąk z zabawkami oraz jedną zabawkę ( właśnie owego kurczaka ) przytwierdzoną z prawej strony. Okazuje się, że ten mały żółty kurczak najbardziej podoba się Piotrusiowi. Na początku przyglądał mu się intensywnie. Teraz się do niego uśmiecha, wyciąga rękę i gaworzy ;)) Niestety kurczak pozostaje głuchy na jego "wyznania".
Dzisiaj udało się i mnie nawiązać dwustronny kontakt głosowy z synem ;). Nie jestem w 100% pewna treści jego przekazu, ale uśmiech od ucha do ucha wskazywał, że jest zadowolony. Taki uśmiech działa kojąco na moją duszę....

Kończę, bo pora uruchomić mleczarnię ;))

środa, 20 lipca 2011

11 tygodni ...

Dzisiaj Pepe skończył 11 tygodni. Nie wiem, kiedy to przeleciało. Każdy dzień galopuje niemiłosiernie, a ja co rano obiecuję sobie, że coś tutaj napiszę, a potem wieczorem mam wyrzuty, że znowu się nie udało. Przed chwilą zobaczyłam, że było aż 9 dni przerwy. Przez ten czas Pepe bardzo się zmienił, rzekłabym, że wydoroślał ;)). Nie musimy już czekać na jego uśmiechy, śmieje się każdego dnia i jak tylko nie boli go brzuszek, czy nie jest zmęczony to rozsyła uśmiechy na prawo i lewo. Śmieje się w nocy, gdy zmieniamy pieluchę, uśmiecha się na dzień dobry. I nawet, gdy człowiek jest z lekka niewyspany, czy ma ciężki dzień, taki uśmiech naprawdę potrafi czynić cuda i wlewa miód na nasze serca ;)).Szczególnie będąc w nowym miejscu, poza domem.
Gdy kładę go na poduszkę do karmienia ( tzw. rogal ) i podkładam pod brodę pieluszkę, zaczyna mlaskać, bo wie, że zaraz dostanie mleko. Podobnie, jak zbliżam się do jego ust z kolorową łyżeczką ( najczęściej z kropelkami na kolkę ) otwiera buzię i pije zawartość mlaskając ;)).
Po ostatnich 3 nocach powiem nieśmiało, że zaczyna się nam dziecię regulować ;)). Staramy się, aby przed 20 była kąpiel, potem dostaje butelkę i zasypia w łóżeczku przy kołysankach. W 3 poprzednie noce spał ( od wieczora ) aż do 3.20-3.45 ( bez przerwy ;)). Byliśmy w szoku, szczęśliwi i wyspani bardziej, niż kiedykolwiek od 11 tygodni ;)). Mam nadzieję, że tak już teraz będzie.
Długą przerwę w nocy nadrabia w ciągu dnia jedząc co 3 godziny, a czasami częściej.
Kończę, bo za chwilę miną 3 godziny od ostatniego jedzenia i niewykluczone, że włączy się syrena alarmowa ;)).
Fotka z Goczałkowic, byliśmy w niedzielę pooglądać łabędzie i kaczki ;).

poniedziałek, 11 lipca 2011

To już dwa miesiące,,,

Dzisiaj nasz synuś ma urodziny ;) - kończy dwa miesiące.
Przed chwilą zrobił mi mały prezent - usnął w swoim łóżeczku w ciągu godziny przy piosenkach i kołysankach z Zet Kids. Po całym dniu zasłużona chwila wytchnienia. A potem jeszcze trochę obowiązków przed snem: odciągnięcie pokarmu i przygotowanie butelek na noc. W nocy ( średnio 2 razy ) również odciągam pokarm na następne posiłki, ale robię to w tzw. półśnie ;), oglądając w tym czasie samoloty na radarze, aby naprawdę nie zasnąć. Parę razy zdarzyło mi się, że podczas karmienia Pepe, że przysnęłam, ale na jakieś ułamki sekund. Z reguły przysypiamy razem, ale jemu to się nie dziwię. Mocne szarpnięcie budzi bardzo skutecznie ;).
Pepe przez ostatnie dni odkrywa coraz więcej tego, co dzieje się wkoło. W sobotę z niekłamanym zainteresowaniem przyglądał się swoim rękom i nogom. Chyba odkrył, że to jego własność ;)).
Dzisiaj dla odmiany, obdarzał wszystkich wokół uśmiechami. Uszczęśliwił w ten sposób kilka osób.
Wszystko wskazuje na to, że nasze dziecko będzie muzykalne. Są już symptomy ( pewnie podał się na tatusia ;). Ciekawe, co odziedziczy po mamusi, poza zimnymi rączkami i nóżkami??

piątek, 8 lipca 2011

Czasu brak...

Każdego dnia przymierzam się i obiecuję sobie, że siądę i napiszę tutaj o naszym Pepe.
Teraz znalazłam moment - Pepe zasypia, a przynajmniej już powinien ;) Leży w łóżeczku, swoją prawą ręką trzyma moją lewą, a ja prawą mogę coś napisać.
Dni z Pepe galopują wręcz. W środę mały skończył 8 tygodni, a w poniedziałek będą już 2 m-ce ;)).
Nie możemy narzekać, ale mamy grzecznego synka. Czasami dopada go ból brzuszka czy kolka, okupione głośnym płaczem, ale na to dziecko nie ma wpływu. Pepe jest coraz bardziej ciekawy świata wkoło. Już wie, że ręce należą do niego i potrafi sie in przyglądać długie minuty, Od wczoraj próbuje ssać piąstki. Coraz częściej się śmieje i żywo reaguje na osoby, czy kolorowe albo grające zabawki.
Potrafi parę minut bawić się na macie edukacyjnej. W dzień sypia coraz mniej, a co za tym idzie coraz bardziej absorbuje czas. Ale to naprawdę przepiękny okres, który już nie wróci. Dlatego każdy dzień traktujemy jak wspaniały dar, nawet wtedy gdy jesteśmy średnio wyspani ;)).

Sen chyba coraz bliżej Piotrusia - nie wypluwa smoczka, a oczy ma coraz mniejsze....
Dobrej nocy kochanie.

sobota, 2 lipca 2011

Usypiania ciąg dalszy...

Wczorajsze usypianie nie zakończyło się jednak pełnym sukcesem. Po paru minutach Pepe przebudził się, oczy miał tradycyjnie duże, jak pięciozłotówki i na tym zakończyło się wczorajsze spanie w łóżeczku. Klapa na całej linii. Przeniesiony do łóżka nasz pierworodny zasnął błyskawicznie i spał aż do 2 w nocy. A ja grzecznie czekałam do 23, że się obudzi na jedzenie. Na szczęście zmorzył mnie sen i pospaliśmy przytuleni ;) aż do 2.
Poranek zdawał się być tradycyjny, butelka z moim mlekiem, odbijanie w pozycji pionowej, a potem poczułam i zauważyłam, że Pepe zrobił kupkę, na tyle jednak sporą, że kończyła się na jego łopatkach ;)). No cóż, nie pozostało nam nic innego, jak o 5.45 zafundować naszemu synkowi poranną kąpiel, w celu okiełznania "problemu". Udało się, straty były, ale tylko w postaci śpiochów, załatwionych przez Pepe "na amen" ;))
W dniu dzisiejszym odkryłam przez całkowity przypadek, że Piotruś wyjątkowo szybko zasypia przy działającym laktatorze, chyba nawet lepiej działa niż suszarka ( notabene, jeszcze nie kupiliśmy nowej ).
Pół godziny temu okiełznaliśmy krzyczącego Pepe gorącą kąpielą, na tyle skutecznie, że uciszył się i  zasnął prawie sam ( bez mojego paluszka ), tylko ze smoczkiem i pieluchą.
Ciekawe, czym nas jutro zaskoczy ;)) Czekamy z niecierpliwością.

piątek, 1 lipca 2011

Usypianie Pepe....

To nie zawsze taka prosta sprawa. Właśnie siedzę z laptopem przy jego łóżeczku i puszczam tradycyjnie już kołysanki. Pora snu, a on ma oczy jak przysłowiowe 5 zł i pomimo tego, że ciemno próbuje obserwować wszystko wkoło. W normalnych warunkach do snu potrzebne mu są poza cumelkiem, pieluszka przy buzi i mój ( lub kogoś usypiającego ) paluszek. Teraz zrezygnował z paluszka, a pieluchę miętosi, ile się da. Dzisiaj zasypia w łóżeczku, wstyd się przyznać, ale przez parę dni spał z nami w łóżku, a zasypianie w naszym łóżku idzie mu wyjątkowo szybko. Przyznaję bez bicia, że bardzo lubię, gdy śpi z nami ;)). Wiem, że to nie pedagogiczne i potem może być problem z oduczeniem, ale Pepe jest taki malutki i całe 9 m-cy był sam w moim brzuszku, to teraz musimy nadrobić ten czas i przytulać się, ile da. Zauważyliśmy, że gdy zasypiamy razem Pepe przygląda się naszym twarzom i gdy mamy oczy zamknięte ( trzeba udawać ;)), zasypia raz dwa.
Dzisiaj chyba to nie będzie potrzebne, bo widzę, że kołysanki uspały naszego szkraba ;).
Do naszego łóżka pewnie trafi dopiero nad ranem, po ostatnim nocnym karmieniu.

wtorek, 28 czerwca 2011

Skok rozwojowy nr dwa ;)

Wg naszych obserwacji Pepe wszedł właśnie w okres drugiego skoku rozwojowego. Na razie małymi kroczkami, ale momentami dosyć głośno ;)) Dzisiejszy poranek prawie cały spędził na naszych rękach, nie było opcji, aby leżał w łóżeczku czy na łóżku. Spanie i owszem, ale tylko kilka minut, a potem powtórka z rozrywki, czyli krzyki i marudzenie.  Poprzednie noce też były różne od pozostałych. Do tej pory potrafił przespać w jednym kawałku nawet 5-6 godzin. Wczoraj i przedwczoraj wszystko wróciło ( mam wrażenie ) do czasów niemowlęcych. Pepe budził się głodny co 2,5-3 godziny. Dzisiaj rano musiał nawet zaczekać na świeżą dostawę mleka ;D. Pomimo tego, że wstałam skoro świt, aby odciągnąć mleko, Pepe wstał równie wcześnie i głośnym krzykiem dopingował mnie ( a może laktator ;)) do szybszego dojenia ;D.
Po karmieniu o 10.15 nastąpiła przerwa w jedzeniu prawie 7!! godzinna. Pepe odespał poranne zaległości na działce u babci i trzeba było dać mu butlę "na śpiocha", bo 7 godzin dla takiego malucha to trochę za dużo. Teraz znowu czekamy na pobudkę Piotrusia. Zasnął mi w drodze powrotnej w aucie i śpi do tej pory.
Czeka też następna butla mleka i wieczorna kąpiel.  Ciekawe, co będzie w nocy. Marzy mi się jedna przerwa na butlę i zmianę pieluchy , a potem spokojny sen do samego rana. Chyba ktoś się zaczyna budzić....
Lecę, bo obowiązki wzywają. I to coraz głośniej ;))

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Czekam...

Cierpliwie czekam, aż Pepe się obudzi na następne jedzenie, mogę więc coś naszkrobać na szybko.
Fajny weekend za nami. Noc z pt na sb oraz z sb na nd Pepe spał w jednym kawałku ponad 5 godzin ( my również ). Miałam nadzieję, że nasz sen zacznie wracać powolutku do normalności. Tej nocy ją straciłam ( mam nadzieję, że nie bezpowrotnie ). Pepe budził się ( jak z zegarkiem ) co 3 godziny, w związku z tym ilość pobudek w nocy wzrosła do 2, a o 6.45 rano nasz synuś był już wyspany. W przeciwieństwie do nas ;)).
W sobotę byliśmy z Pepe na lotnisku w Bielsku. Wprawdzie pogoda nie sprzyjała szybowaniu w obłokach i nic ciekawego na niebie nie zobaczyliśmy, jednak Piotruś zaliczył pierwszy pobyt na lotnisku.
W końcu wszystko zaczęło się od nieba i samolotów, dlatego chcemy zarazić naszego skrzata lotniczym bakcylem. Mam nadzieję, że na pierwszy wypoczynek ( jeszcze w tym roku ) wyruszymy właśnie samolotem.
Pepe jest coraz bardziej aktywny. Po przebudzeniu i napełnieniu brzuszka śmieje się, macha rączkami i nóżkami, reaguje na grające zabawki. Wodzi wzrokiem za przedmiotami czy osobami, potrafi się nawet przekręcić, gdy usiłuje coś lub kogoś dojrzeć. Praktycznie każdego dnia dostrzegamy nowe umiejętności naszego synka.
Słyszę, że Pepe się budzi. Pora szykować butlę ;))
W załączeniu fotka z lotniska.

piątek, 24 czerwca 2011

Fenomen suszarki do włosów ;)

Przyszli rodzice, raz po raz spotykają się z listą rzeczy niezbędnych dla nowo narodzonego malucha. Można ją znaleźć w necie, we wszystkich poradnikach, my swoją dostaliśmy w szkole rodzenia.
Z perspektywy 6 tygodni mogę stwierdzić, że we wszystkich tych listach brakuje jednej ( jakże ważnej ) pozycji. Mianowicie suszarki do włosów ;)) To nie żart, ani pomyłka. Do "obsługi" takiego małego osobnika jest wręcz niezbędna. Dla mnie to mimo wszystko fenomen i sprawa trudna do wytłumaczenia. Co sprawia, że płacz i krzyk dziecka milknie, gdy usłyszy dźwięk suszarki. Nie bardzo w to na początku wierzyłam. Nadszedł jednak dzień, gdzie z bezsilności, sięgnęłam właśnie po suszarkę. Efekt był i to natychmiastowy. Pepe przestał płakać i zasnął ;)). W związku z tym suszarka na stale zagościła w naszej sypialni i dosyć często była w użyciu. Niestety, nie wytrzymała obciążenia i parę dni temu wyzionęła ducha ;D. Trzeba kupić nową i to szybko.
Dzisiaj, dla płaczącego Pepe, ukojeniem okazał się tata, którego nie widział 5 dni. Aż mi łza pociekła, gdy zobaczyłam ich razem przytulonych. Powiem pewnie banalnie: dla takich chwil warto żyć.  Naprawdę...

środa, 22 czerwca 2011

Nadrabiam...

Mam nadzieję, że zdołam pokrótce napisać, co tam u nas ;) Daję słowo, że każdego dnia bardzo chciałam siąść i coś naszkrobać, jednak mając taki skarb przy sobie ( jak Pepe ), ciężko plany przełożyć na czyny ;))
A czasami po prostu wybierałam sen, nad pisanie ( egoistycznie ;). W czasie niebycia tutaj przeżyliśmy z Pepe tzw. "skok rozwojowy". Dziecko przechodzi wtedy na "wyższy lewel" w rozwoju, jakim kosztem dla rodziców i najbliższych, lepiej nie wspominać ( Pep ochrypnął od płaczu - byliśmy u lekarza, bierzemy witaminki i robimy inhalacje ). Tych "skoków rozwojowych" w pierwszym roku życia jest kilka, więc wszystko ciągle przed nami - następny bodajże za niecałe 3 tygodnie ( aż strach się bać ;). Przetrwaliśmy ten, przetrwamy i następne ;).
Właśnie skasowało mi część posta ( wrrrrrrrrrrrrrrr ) i nie wiem, czy odtworzę, to co napisałam ;/.
Pepe rośnie z dnia dzień, w zeszły piątek miał już 4,5 żywej wagi ( na policzkach i nogach ma typowe "pucki" ).
W ciągu dnia śpi coraz mniej, ma coraz większe przerwy na czuwanie i obserwacje.
Szczególnie, na spacerze, czy w nowym miejscu rozgląda się bacznie wkoło. Reaguje też na grzechotki, czy grające zabawki. I śmieje się, już nie tylko we śnie ;)).
Osiągnęliśmy też sukces w kąpaniu - Pepe nie płacze, leży w wanience z błogim wyrazem twarzy ;)), a czasami się uśmiechnie.
Noce też są w miarę spokojne i przespane, a to teraz dla mnie szczególnie ważne, gdyż jesteśmy tylko we dwoje od 3 dni. Tata Wojtuś nabawił się paskudnego zapalenia oskrzeli i musiał się od nas ( a szczególnie Pepe ) odizolować. Smutno i ciężko nam samym, ale jesteśmy dzielni i dajemy radę ;)). Oby już niedługo.
Na dzisiaj tyle pisania , pora jeszcze wczesna, ale obowiązków jeszcze sporo. Pepe już śpi, a ja muszę jeszcze mleko na noc przygotować ( czytaj: odciągnąć ) i w miarę wcześnie się położyć.
Sen to skarb. Naprawdę ;))

wtorek, 14 czerwca 2011

Chwila wytchnienia...

W końcu znalazłam chwilę, by conś tutaj naszkrobać ;). Zbieram się do tego od kilku dni, ale mając w domu takie "szczęście" jak nasze ciężko cokolwiek zaplanować, a co dopiero wprowadzić w życie.
W sobotę nasz synuś skończył miesiąc. Od paru dni uśmiecha się ( jeszcze nieśmiało ) w trakcie codziennych czynności, najczęściej jednak po przebudzeniu. Nadal bacznie obserwuje świat, dostrzega zabawki wiszące na pałąku łóżeczka, próbuje rączką je złapać. Mogłabym siedzieć i patrzeć na jego "manewry" całymi dniami, ale niestety się nie da. Gdy jesteśmy sami, muszę zrobić przy okazji sporo rzeczy, aby na czas było chociażby jedzenie. Ale opanowałam już do perfekcji odciąganie jedną ręką pokarmu ( bo Pepe dalej ma awersję do moich piersi ) i głaskanie go drugą ręką po głowie, gdy zasypia ( na szczęście dźwięk laktatora mu nie przeszkadza ). Dzisiaj było momentami ciężko, Pepe spędził na moich rękach dobrych kilka godzin ( trochę kręgosłup mi szwankuje ), nie wiem, czy to było typowe marudzenie, czy po prostu potrzeba bliskości. Od 2 dni borykam się z zapaleniem piersi, które niestety musi być leczone antybiotykami ( które nie szkodzą dziecku i nie wypływają na moją laktację ). Na szczęście wysoka gorączka ( ponad 38 stopni ) już się skończyła. Byłam wtedy słaba, jak przysłowiowa mucha i nawet nie miałam siły, aby wyciągnąć Pepe z łóżeczka. Dzisiaj jest już dużo lepiej. Czekam na powrót wszystkich moich sił witalnych, abyśmy mogli z Pepe cieszyć się na maksa chwilami spędzonymi razem. To wspaniały czas ;))

środa, 8 czerwca 2011

4 tygodnie

Tak, to już 4 tygodnie, jak urodził się nasz Pepe ;)) Oficjalnie, od dzisiaj nie jest już noworodkiem, tylko niemowlaczkiem ;)). Jak to brzmi dumnie.
Z dnia na dzień widzimy coraz większy rozwój naszego synka. Nie tylko zadziera głowę leżąc na brzuszku, ale rozgląda się wkoło, a czasami wręcz przygląda z zainteresowaniem. Zmniejszyła się ilość snu, na rzecz czuwania i właśnie obserwacji świata wkoło. Raz, za czas niestety nawiedzają naszego Pepe kolki. Walczymy z nimi na wszelkie możliwe sposoby. A ja cały czas pilnuję diety, odmawiając sobie "niebezpiecznych" potraw.
Parę dni temu udało mi się ( przez zupełny przypadek ) załapać pierwszy ( nie we śnie ) uśmiech naszego Pepe, gdy po raz kolejny obudził się z nogą wystającą ze śpiochów.
A tak to wszystko wyglądało:

sobota, 4 czerwca 2011

Pepe - myśliciel i obserwator ;))

Czas ciąży przeleciał bardzo szybko. Dni z Pepe biegną jeszcze szybciej. Za tydzień w sobotę synek będzie miał już miesiąc, czyli przekroczy magiczną granicę między noworodkiem a niemowlęciem. To taka umowna data, bo od paru dni mamy wrażenie, że Pepe już jest niemowlakiem ;)). W każdej wolnej chwili, kiedy nie śpi bacznie obserwuje wszystko wkoło, zadzierając przy tym wysoko głowę. Gdy siedzę przy łóżeczku mam wrażenie, że patrzy na mnie. Ciągle czekamy na pierwszy uśmiech ( nie we śnie, bo we śnie uśmiecha się bardzo dużo ). Cieszymy się, że Pepe rośnie z dnia na dzień i jest coraz bardziej ciekawy świata. Przez dwa tygodnie od wyjścia ze szpitala przybrał na wadze całe pół kilograma ;)). Pani doktor, u której byliśmy w środę, po badaniu stwierdziła, że wszystko z naszym brzdącem jest ok;).
A my ciągle niewyspani, ale bardzo szczęśliwi ;)) Pepe daje nam powera na każdy następny dzień. To naprawdę bezcenny czas.

środa, 1 czerwca 2011

Środek nocy....

Dla wielu śpiących na pewno. Dla nas z Pepe też, chociaż nie pospaliśmy jeszcze wiele. Ja godzinkę z kawałkiem, on dobre 3. Jednak po ostatnim karmieniu dopadła Pepe bezsenność, którą tradycyjnie już od 3 dni wyganiamy kołysankami. Dziwnym jest to, że dzisiaj kołysanki usypiają bardziej mnie niż jego ;)). Oboje tak naprawdę powinniśmy być rano wyspani, bo na godzinę 8 jedziemy do pediatry na pierwszą wizytę ( tzw. patronażową ). No cóż,  przed nami jeszcze 2 karmienia do wyjazdu, więc czasu na sen ( przynajmniej dla mnie ) niewiele. Oby tylko Pepe zasnął. A ja może nadrobię w ciągu dnia, gdy babcia zaopiekuje się wnuczkiem.
Szkoda, że nie można nigdzie kupić kapsułek ze snem ;)). W takie dni, jak dzisiaj bardzo by się przydały ;)).

niedziela, 29 maja 2011

Kołysanka dla Pepe

Późna już pora. Chciałoby się spać. Nawet bardzo. Ale od paru dni Pepe miewa problemy z zasypianiem. Musimy dojść do wprawy. Na razie jednak staramy się stosować stare, sprawdzone metody. Siedzę sobie właśnie przy jego łóżeczku i puszczam kołysanki. Wiele z nich to kołysanki z czasów mojej młodości, czyli dosyć stare ;)), ale jakże ponadczasowe. Mamy nadzieję, że dzięki tej muzyce Pepe się wyciszy i spokojnie zaśnie. Dzisiejszy dzień i tak należał do udanych, jeśli chodzi o spanie. Większość Pepe przespał. Wczoraj jednak ( ku mojej rozpaczy ) nie spał praktycznie od 11 do 20 wieczorem ( niestety większość tego czasu przepłakał ). Dlatego chcemy przygotować się dobrze na takie sytuacje.
Mamy nadzieję, że słuchanie kołysanek dobrze wpłynie nie tylko na Pepe, ale także na nas ;)).
Uczymy się cały czas cierpliwości i szukamy w sobie jej pokładów. Bez niej nie może być mowy o sukcesie.

PS. Podbudowałam się dzisiaj z lekka, gdy weszłam do 3 par dżinsów sprzed ciąży ;DD. Te najbardziej obcisłe jeszcze muszą zaczekać ;). Ale to i tak sukces, bo do tej pory ciągle chodziłam w ciążówkach.

piątek, 27 maja 2011

Jak sinusoida...

Nasze życie przypomina z lekka wykres tej funkcji. Raz na szczycie ( gdy Pepe śpi, nie ma kolek, ładnie je ), innym razem  na dole ( gdy płacze, a my nie wiemy, co tak naprawdę mu dolega - najczęściej niestety kolka ). Tej nocy płakał wyjątkowo głośno - w pewnym momencie płakałam razem z nim - chyba z bezsilności. Na szczęście czopek zażegnał problem. Bezsenne noce są trudne, narastające zmęczenie daje znać o sobie, a w ciągu dnia nie zawsze jest okazja, by załapać się chociaż na kwadrans snu. Na szczęście przed nami weekend. Obiecuję sobie po nim wiele, życie i Pepe zweryfikuje, co tak naprawdę uda się zrobić ;)). Może przynajmniej wyspać dłużej niż zwykle.

poniedziałek, 23 maja 2011

Kolki i inne odmiany hardcoru ;)

Jesteśmy od tygodnia w domu. To był wyjątkowy tydzień. Dla nas trojga na pewno. Cały czas uczymy się siebie nawzajem. Momentami trudna to nauka. Nieprzewidywalna i zaskakująca. Dająca dużo satysfakcji i zadowolenia, czasami wyciskająca łzy ( nie tylko wzruszenia ) , a przede wszystkim ograniczająca do minimum ilość snu. Czasy bezsenności ( wszelkiego rodzaju ) poszły w niepamięć. Człowiek potrafi zasnąć bez problemu wsparty o łóżeczko, czekając, aż Pepe zaśnie. Położenie się na wznak powoduje, że zasypiam pewnie w ciągu 1 minuty. Równie szybko się budzę, gdy Pepe coś potrzebuje. Czasami mam wrażenie, że działam, jak maszyna. Ale to tylko takie wrażenie, bo w kontakcie z tak małym człowieczkiem najważniejsze jest serce. Słuchanie go ułatwia kontakty i przyśpiesza naukę.
Nasz Pepe, to strasznie kochane i wdzięczne dziecko ;)). Wyczekane i kochane bardzo, już  jako "dwie kreseczki", teraz wręcz uwielbiane. Nawet wtedy, gdy dopadają go kolki i spędza w naszych ramionach długie godziny ( często płacząc ). Także wtedy, gdy wydaje się, że nie masz już siły, że zaraz skończy się noc, a człowiek nie zmrużył oka. Okazuje się, że jednak siły są, gdzieś głęboko na dnie serca. Trzeba tylko po nie sięgnąć i cieszyć się każdą chwilą spędzaną razem. To bezcenny czas....
Uśmiech dziecka ( Pepe uśmiecha się na razie tylko we śnie ) naprawdę rekompensuje wszystko ;)).

środa, 18 maja 2011

Szpitalnych historii ciąg dalszy...

Mamy chwilę do następnego karmienia Pepe, mogę więc napisać pokrótce o pobycie w szpitalu już po narodzinach. Szpital w Pszczynie jest ( ponoć ) przyjazny matce i dziecku. Wg mnie ( i innych mam też  ) tylko  dziecku ;(. Z perspektywy tygodnia mogę powiedzieć jedno, że każdy uśmiech dziecka pozwala coraz szybciej zapomnieć o tym, co było złe i niemiłe. Pamięta się tylko to, co wzrusza, daje energię i power ;)).
Tak, jak pisałam wczoraj, Pepe od początku dawał znać o sobie. Najpierw na sali operacyjnej, potem już na oddziale. Okazało się, że nasz mały berbeć ma ( nie wiedzieć dlaczego ) awersję do picia mleka prosto z cyca. Przez 6 dni pobytu w szpitalu udowodnił paniom położnym i mnie niestety też, że cyc jest "be" i on nie skorzysta. Wszelkie sposoby, stosowane dotychczas przez położne ( niektóre z kilkudziesięcioletnią praktyką ), w przypadku naszego Pepe nie sprawdziły się.  A, że jeść coś trzeba ( szczególnie w tak młodym wieku ;) był karmiony przez większość czasu przez strzykawkę. A na dzień dzisiejszy kompromisem okazało się ściąganie pokarmu laktatorem i podawanie go przez specjalną butelkę, która nie zamyka możliwości późniejszego powrotu do karmienia cycem ( gdyby nasze szczęście zmieniło zdanie ). Dzisiaj się nie udało. Jutro następna próba ;)).
Idę obudzić moich mężczyzn śpiących smacznie w naszym łóżku. Młodszemu trzeba wymienić pieluchę i podać butelkę z mlekiem , większemu dać tylko buzi na dobranoc ;)). A potem szybko śpimy, bo nie wiemy, kiedy Pepe zrobi nam następną pobudkę. Pewnie gdzieś między 2 a 3 w nocy. Od 2 dni każda minuta snu jest naprawdę na wagę złota.

wtorek, 17 maja 2011

Piotruś - wojownik ;))

Takim właśnie pseudonimem został określony nasz synek już na sali porodowej.
Wojtek, przez całą ciążę powtarzał, że Pepe to "mały rozbójnik" i tak naprawdę wiele się nie pomylił.
Otóż zaraz po porodzie, a właściwie wyciągnięciu go z mojego brzucha przez dwie przemiłe panie doktor,  Pepe uchwycił się chusty chirurgicznej z niebywałą siłą, co wzbudziło ogólną wesołość całego personelu sali operacyjnej. Niestety, nie miał wyjścia i musiał ową chustę puścić, ale żeby było, że on jest górą obsikał z kretesem obie panie doktor ;-)).
Tyle w dniu porodu, ale przez następne 5 dni pobytu dał też nieźle popalić paniom położnym.
Zbliża się pora karmienia i o tym napiszemy pewnie jutro.

poniedziałek, 16 maja 2011

Cud narodzin...

11 maja 2011 r.w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie przyszedł na świat nasz synek Piotr Karol ( zwany również Pepe ).
Dzisiaj wróciliśmy do domu z małym.
Napiszę więcej, gdy dojdę do siebie i trochę wypoczniemy.
W załączeniu jedna z pierwszych fotek naszego maleństwa.

wtorek, 10 maja 2011

11.05.2011

Jutro na świat ma przyjść nasz synek Pepe ;) Zapadła już decyzja o CC ( ze względów medycznych ). Bardzo się cieszymy i nie możemy tak naprawdę doczekać.
Wszystkich czytających prosimy o dobrą energię jutro od samego rana. Przyda się na pewno.
Od jutra nasz świat będzie wyglądał całkiem inaczej;)).

Poranek w szpitalu...

Szpital budzi się do życia skoro świt. Podobnie, jak miasto. Od 5 jesteśmy ze współlokatorkami z sali na nogach. Za nami mierzenie tętna dzieci ( i to tak 5 razy dziennie ), ciśnienia i temperatury. Za chwilę pewnie przyjdą pobrać krew ( u mnie na "badania operacyjne" - cokolwiek, ma to znaczyć ).
Potem pewnie śniadanie i obchód. Czekam na ten obchód z utęsknieniem. Chciałabym już wiedzieć,jakie plany ma personel medyczny wobec mnie i naszego Pepe.
Wczoraj mieliśmy z Pepe badanie ktg oraz dokładne usg. Na szczęście Pepe jest cały czas chłopczykiem;)), bo koleżanka z sali dowiedziała się wczoraj, że jej Paulinka jest jednak chłopczykiem. Dziewczyna do dzisiaj jest w szoku, a ma w torbie takie śliczne różowe ciuszki ;)).
Na razie kończymy, słyszę, że zbliża się położna z wózkiem do poboru krwi. A jeszcze i ksiądz zdążył nas odwiedzić;)).

poniedziałek, 9 maja 2011

Godzina zero ;))

Wybiła. Jedziemy do szpitala.
Wrócimy we troje. Nie wiem kiedy, ale nie omieszkamy się zameldować na blogu ;))
W miarę możliwości czasowych będziemy kontynuować nasze "dwie kreseczki" ;)
 Dziękujemy czytającym, za to, ze byliście gdzieś obok.
Prosimy o kciuki i dobrą energię. Przyda się na pewno ;)).

niedziela, 8 maja 2011

To już ten czas....

Chciałoby się dzisiaj zaśpiewać: "ta ostatnia niedziela", ale to smutna piosenka. A nasza niedziela taka nie była. Była niby taka sama, ale jednak całkiem inna. Bo oboje w głowie mamy, to co zacznie się dziać od jutra w naszym życiu. Wiemy bardzo dobrze, że nic już nie będzie takie same. Ale pomimo niepewności i odrobiny strachu, to radość bierze górę nad wszystkim innym. Ta moja radość okupiona jest wieloma łzami ;)). Koniec ciąży "serwuje" mi ogromną burzę hormonalną i wiele przyziemnych sytuacji od paru dni wyciska łzy z moich oczu.
Tak czy owak jesteśmy gotowi. To już być może jutro wybije nasza "godzina zero." Pepe, tak wiele osób czeka razem z nami na Ciebie.
Kończę, bo się znowu popłakałam.

sobota, 7 maja 2011

Syndrom wicia gniazda...

Późno, bo późno, ale włączył mi się wczoraj i to chyba ze zdwojoną siłą ;))
Od wczorajszego popołudnia ( jak w amoku ;)) sprzątam i robię mnóstwo rzeczy.
Jak dla mnie wszystko to jest potrzebne, a nawet bardzo, a jak Pepe pojawi się w domu nie będzie czasu na to. Albo po prostu będzie szkoda czasu na takie rzeczy, na pewno lepiej będzie je spędzić z synkiem.
Najbardziej niecodzienną rzeczą, wykonaną wczoraj przeze mnie, było wypranie foteli;)). W świetle dziennym wyglądają dzisiaj "prawie" jak nowe ;)). Dzisiaj kolej na pufki.
Na jutro zostawiamy rozkładnie i przygotowanie łóżeczka oraz dopakowanie toreb do szpitala.
Godzina zero coraz bliżej ;))
PS. Jak sprzątam, to przynajmniej mniej myślę i się boję ;DD.

czwartek, 5 maja 2011

Ostatnie odliczanie....

W końcu nadszedł ten czas. To ciągle było daleko przed nami, a dzisiaj okazuje się, że już tuż tuż;))
Jesteśmy z Pepe po ostatniej wizycie u naszego lekarza. Oficjalnie ciąża jest donoszona, Pepe duży i zgrabny, szacunkowo ma 3470g. Dostałam skierowanie do szpitala, najpóźniej w poniedziałek mamy  zgłosić z Pepe do szpitala w Pszczynie.  Normalnie, jakoś to do mnie nie dochodzi. Że będziemy już wkrótce we troje, że nasze życie stanie na głowie, że będzie jakże inne, na pewno cudne ;)). Muszę te 3 pozostałe dni wykorzystać na maksa, pozamykać pewne sprawy, pozałatwiać, co się jeszcze da.
Wracając od lekarza kupiłam sobie na jedną z ostatnich "lajtowych" kolacji: makrelę wędzoną, chipsy i lody ;)). Nie wiem, kiedy znowu uda się zjeść taki posiłek. 
Łzy ciekną mi same, jak to piszę. To hormony ciążowe dają znowu znać o sobie, a także tęsknota, za naszym synusiem. Dzisiaj jest strasznie aktywny. Kopie niemiłosiernie. Myślę, że najpóźniej we wtorek będzie już z nami. Czekamy Kochanie z utęsknieniem....

niedziela, 1 maja 2011

Blisko, coraz bliżej....

Czuję na plecach oddech kończącego się dzisiaj 38 tygodnia ciąży. Z medycznego punktu widzenia, ciąża jest donoszona, czyli można spać spokojnie. Ale ten nasz sen nie jest już do końca taki spokojny. Bo ten moment  może być w każdej chwili. Nie wiemy przecież, kiedy Pepe zechce przyjść na świat ;)). Liczymy, że poczeka jeszcze z tydzień. Ale kto to wie ;)
Aby nie komplikować pewnych spraw ( w razie czego ) torby do szpitala spakowaliśmy już dzisiaj. Jedna dla Pepe ( ta mniejsza ), druga dla mnie ( ta wielgachna ;)). Jeszcze parę rzeczy zostało do dołożenia dla mnie, ale to w razie czego "minuta osiem " i będzie można jechać ;).
Chyba się trochę boję... Damy radę ;)).

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

38 tydzień - mam kryzys ;/

Dzisiaj właśnie zaczęliśmy z Pepe 38 tydzień ciąży. W najbliższą niedzielę ciąża będzie "donoszona", czyli można będzie bezpiecznie rodzić ;)). Od wczoraj mam kryzys, czuję się niezbyt dobrze. I to ani zgaga, ani zmęczenie nie daje mi tak popalić, jak spuchnięte nogi ;/. Nogi Fiony przy moich wyglądają wyjątkowo zgrabnie. Moje są tak spuchnięte, że nawet kostek nie widać. Na szczęście mam szmaciane balerinki, dzięki którym mogę wyjść z domu. Cała reszta obuwia nie nadaje się. Wiem, że to jeden z mniej miłych "uroków" ciąży, ale jak dla mnie wyjątkowo uciążliwy. Mam nadzieję, że wystarczy mi siły i samozaparcia, aby te 10 dni do następnej wizyty u lekarza jakoś przeczłapać i pozałatwiać w tym czasie, to co ważne.
A jutro chyba zabiorę się jednak za pakowanie torby do szpitala ( mojej i Pepe ).
Mimo wszystko podtrzymuję teorię, że ciąża to piękny stan dla każdej kobiety ;)).

czwartek, 21 kwietnia 2011

Jeszcze nie czas ;))

Jesteśmy z Pepe po kontrolnej wizycie u pana doktora.
Po dokładnym zbadaniu okazało się, że nie ma na razie żadnych objawów, aby Pepe chciał przyjść wcześniej na świat. Niewykluczone, że urodzi się dopiero w terminie.
Na szczęście przez ostatnie dwa tygodnie nie dokonał żadnych większych akrobacji ;)) i jego główka jest na dole, czyli tam, gdzie być powinna ;)).
Za dwa tygodnie następna wizyta, pewnie już ostatnia u tego lekarza i dostaniemy skierowanie do szpitala, aby urodzić naszego Pepe ;)).
Przyznałam się na koniec wizyty panu doktorowi, że torba do szpitala jest ciągle nie spakowana. A on mi na to, że dobrze, bo torbę pakuje się w 38 tygodniu ciąży, aby nie zapeszyć ;)). W związku z tym ( z lekka dzisiaj rozgrzeszona ;) wezmę się za to po świętach.

wtorek, 12 kwietnia 2011

5 tygodni do .....

A może i mniej ;) Te 8 miesięcy przeleciało wyjątkowo szybko, mam wrażenie, że następne tygodnie będą wręcz galopowały. Już wkrótce Pepe będzie z nami. Pomimo tego, że jeszcze w brzuszku, to i tak traktujemy go, jak członka rodziny. Wojtek w ciągu dnia wiele razy pyta ( często smsem ) "co robi Pepe". A Pepe albo śpi, albo się gimnastykuje ;)).
W ciągu weekendu udało się nam pomalować pokój, w którym synuś będzie spał. Jeszcze tylko nalepki na ścianę i kącik Pepe będzie gotowy. Dzisiaj ( ostatni raz przed porodem ) jedziemy do endokrynologa. Jestem spokojna o efekty wizyty, bo moja tarczyca przez ostatnie miesiące "pracuje" wyjątkowo dobrze. Oby tak dalej ;)).W przyszłym tygodniu wizyta u ginekologa ( pewnie przedostatnia ). A potem pewnie już tylko odliczanie dni do "godziny zero" ;)).
Torbę do szpitala spakujemy po świętach, nie chcę teraz zapeszyć i sprowokować wcześniejszego wyjazdu ;)).

środa, 6 kwietnia 2011

2720 g

Tyle waży nasz synuś Pepe ;)) Szacunkowo oczywiście, bo ciężko dokładnie określić wagę maluszka w brzuszku mamy. Jednak pewne pomiary ( obwód głowy, obwód brzuszka oraz długość kości udowej ) generują taki właśnie wynik.
Wczoraj wieczorem miałam wrażenie, że Pepe ma czkawkę, ale w innym, niż dotychczas miejscu. Dokładnie na dole mojego brzucha, co świadczyłoby, że zaliczył następny obrót. Dzisiaj na usg okazało się, że się nie pomyliłam. Pepe odwrócił się ( nawet nie wiem kiedy, bo od kilku dni szaleje - nawet teraz wypycha swoje nóżki gdzieś pod moimi piersiami ). Tak czy owak Pepe przygotowany jest do porodu, ale mój organizm ( na szczęście ) jeszcze nie. Wszystko wskazuje na to, że "dokulamy" się z Pepe do maja.
Mój lekarz powiedział mi dzisiaj, że optymalnie byłoby doczekać do 38 tygodnia, czyli jeszcze 4 tygodnie.
Więc grzecznie sobie czekamy i będziemy przygotowywać, to co jeszcze niegotowe. Na szczęście niewiele tego zostało ;)
Za 2 tygodnie następna wizyta.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Przemeblowanie i bezsenność...

Sobota upłynęła nam wyjątkowo pracowicie. Ja w miarę się oszczędzałam, bo już nie daję rady, jak kiedyś, Wojtek dał z siebie wszystko, a może i więcej ;)).
Poza porządkami, chowaniem rzeczy zimowych zabraliśmy się za naszą sypialnię, a zarazem sypialnię Pepe.
Po rozłożeniu łóżeczka, okazało się, że pierwotna koncepcja jego umiejscowienia jest nie do przyjęcia.
Trzeba było pojeździć meblami. Okazało się, że nawet w malutkim pokoju da się wszystko sensownie poukładać. Odwrócenie łóżka o 90stopni dało dużo wolnego miejsca. Łóżeczko Pepe zmieściło się bez problemu, nie będzie problemu z dostępem do niego, a ścianę, przy której stoi uda się przyozdobić nalepkami z Kubusiem Puchatkiem ( i jego przyjaciółmi ).
Na razie jednak jest to sukces połowiczny, bo po przesunięciu i odwróceniu łóżka nie potrafię spać w tym ułożeniu ;((. Obie noce były wyjątkowo męczące, nie przespane w większości czasu.
No cóż, mam teraz parę tygodni aby na nowo nauczyć się spać w swoim "starym" łóżku.
Mam świadomość tego, że jak Pepe przyjdzie na świat każda minuta snu będzie wyjątkowo cenna ;)).

piątek, 1 kwietnia 2011

Wyprawka....

Dzisiaj  ( w końcu ) znaleźliśmy trochę czasu na skompletowanie wyprawki dla Pepe.
Po dzisiejszych zakupach lista rzeczy niezbędnych dla Piotrusia bardzo się zmniejszyła.
Duża w tym zasługa babci Uli i dziadka Józia ;)). Dziękujemy ;))
Pepe ma już swoje łóżeczko, z pełnym wyposażeniem. Mamy też rzeczy niezbędne do szpitala.
W razie "alarmu" ( chociaż mam nadzieję, że przez następne 5 tygodni go jeszcze nie będzie ;), szybko wybierzemy się do szpitala. Pakowanie torby do szpitala zostawiam jednak  na okres przedświąteczny, no chyba, że we wtorek na wizycie lekarz powie, że mam być wcześniej gotowa ;)).
Tak czy owak, na razie piorę i prasuję Pepowe ciuszki ( a ma ich chyba więcej niż ja ;D).

Wczoraj wieczorem pierwszy raz czułam ( i widziałam ) jak Pepe miał czkawkę.
Nowe i fajne uczucie. Przy okazji potwierdziło się, że ułożony jest ciągle pośladkowo, czyli CC coraz bliżej.

wtorek, 29 marca 2011

Nauka zakończona

Wczoraj zaliczyliśmy ostatnie zajęcia w szkole rodzenia.
Teoretycznie jesteśmy już przygotowani na przyjście Pepe na świat.
Praktyka pokaże, na ile dobrze ;)).
Na zakończenie zajęć położna prowadząca zrobiła nam KTG ( na początku Pepe nie był chyba zachwycony, bo puls wzrósł mu do ok. 170 uderzeń, jednak za chwilę wszystko wróciło do normy czyli 135-145 uderzeń na minutę ). Dodatkowo "obmacała" nasze brzuszki i wg niej Pepe dalej ułożony jest pośladkowo.
Pomimo tego, że ma coraz mniej miejsca Piotruś nadal szaleje. W ciągu dnia ruchów jest bardzo dużo, niektóre są bardzo gwałtowne ( niekiedy wręcz bolesne ). Najważniejsze jednak, że chyba mu tam dobrze i z dnia na dzień rośnie coraz bardziej. Za tydzień idziemy na wizytę, to wtedy będziemy wiedzieć więcej.

czwartek, 24 marca 2011

Przygotowania...

Czas zacząć... W końcu za 6-7 tygodni Pepe będzie już z nami. Dlatego trzeba podgonić ;) wszystkie przygotowania i zakupy. Listy już zrobione, i to kilka. Rzeczy potrzebnych dla maluszka, rzeczy do szpitala i rzeczy do kupienia ( a tych też niemało zostało ;). Półki na rzeczy dla Pepe już zrobione, część ciuszków wyprana i wyprasowana, jutro kolejna tura trafi do pralki ;)). Czeka nas jeszcze malowanie  i ozdabianie sypialni, aby Pepe czuł się dobrze w swoim nowym domku.
Czas szybko biegnie. Patrząc na swój rosnący brzuszek czuję, że "godzina zero" jest coraz bliżej ;).
A Pepe cały czas wystawia głowę pod moimi piersiami, jak nie zrobi w ciągu 2 tygodni "zasadniczego" obrotu o 90 stopni, to trzeba będzie ciąć mój brzuszek.

Jutro minie rok, jak pożegnaliśmy się z naszym Aniołkiem.
Pamiętamy kochanie. I będziemy pamiętać.
Wierzymy, że tam gdzie jesteś jest Ci dobrze....

środa, 16 marca 2011

Pepe akrobata ;))

Wczoraj byliśmy z Pepe u pana doktora na wizycie kontrolnej. Przez ostatnie dni synuś szalał w moim brzuchu wyjątkowo intensywnie, czuję go bardzo mocno, w różnych częściach brzucha, a nawet bardzo nisko w pachwinach. Od paru dni, jak parę tygodni temu, pod piersią znowu wystawała mi górka spod skóry. Podejrzewałam nawet, że Pepe znowu się odwrócił. Gdy pan doktor włączył usg potwierdził moje spostrzeżenia, okazało się, że Piotruś ma główkę pod moimi piersiami, a nóżki w pachwinie ( stąd te moje doznania ;)). Okazuje się, że mamy synka-akrobatę ;)). 3 tygodnie temu, podczas wizyty był ułożony główką do góry, 12 dni temu, na badaniach prenatalnych główką w dół, a wczoraj wróciliśmy do punktu wyjścia.
Na szczęście jest jeszcze trochę czasu do porodu i miejsca w moim brzuchu na kolejny obrót.
Za 3 tygodnie zobaczymy, co jakie są efekty akrobacji naszego Pepe.

sobota, 12 marca 2011

Wiosna....

Na całego. Za oknem i w sercu też;)). Pepe coraz bardziej szaleje w brzuchu, raz po raz serwując kuksańca w moją wątrobę ( boli, oj boli ;( ). Tłumaczę synusiowi, że mama się męczy, ale to widocznie najwygodniejsza pozycja dla niego, a w końcu miejsca ma coraz mniej, więc jakoś ułożyć się musi;)).
Dzisiaj pierwszy raz zmieniłam grubą zimową kurtkę na dużo cieńszą, a co za tym idzie wyeksponowałam brzuszek. Efekt taki, że dwóch sąsiadów "zmierzyło" mnie z góry na dół, zatrzymując dłużej wzrok na brzuszku z Pepe. Chyba się dowiedzieli, że wkrótce w naszym bloku zamieszka nowy obywatel ;)).
Pierwszy raz spotkałam się dzisiaj z sytuacją, że nie musiałam stać w kolejce ( notabene po lody z polewą karmelową w Mc Donalds, bo Pepe miał ochotę ;- ), bo Pani obsługująca poprosiła mnie bez kolejki ;)).
Tak czy owak to będzie niezapomniana wiosna ;)).

środa, 9 marca 2011

Słonica ;))

Z dnia na dzień czuję się coraz bardziej ociężała. Jak ta tytułowa słonica. Brzuszek z Pepe w środku rośnie, a ja mam coraz większe problemy z poruszaniem się i przede wszystkim normalnym funkcjonowaniem.
To tylko, albo i aż 9 kg więcej niż przed ciążą, ale jednak to całkiem inny ciężar. Jakże słodki i przez nas wyczekiwany ;). Muszę podwójnie uważać, by nic złego nie stało się naszemu synusiowi.
Staram się w miarę normalnie funkcjonować, ale z goła proste, codzienne czynności, sprawiają coraz większy problem. Czekam z utęsknieniem na wiosnę, aby pożegnać wysokie buty, których sama nie jestem w stanie zapiąć i muszę prosić o pomoc.
W łóżku też ciężko mi się ułożyć, bo brzuszek czasami wręcz przeszkadza.
Do tego dochodzą bóle krzyża.
Ale się namarudziłam ;)), wiem, że to tak naprawdę całkiem normalne, ciążowe objawy, ale przychodzi taki dzień jak dzisiaj, że wszystko przeszkadza mi wręcz podwójnie. Tak czy owak damy rady ;))
A Pepe jest  coraz bardziej ruchliwy, czasami wręcz czuję jak ślizga mi się pod skórą ;)).
Mam nadzieję, że za 2 miesiące będzie już z nami.

sobota, 5 marca 2011

Wycieczka....

Dzisiaj, w ramach szkoły rodzenia, odbyliśmy godzinną wycieczkę na oddział położniczy szpitala w Pszczynie, gdzie najprawdopodobniej przyjdzie na świat nasz Pepe.
Położna oprowadziła nas po wszystkich "strategicznych" miejscach. Począwszy od izby przyjęć, przez boksy porodowe po oddział położniczy, na którym leży się już "po".
Jakie wrażenia?? Chyba jednak mieszane. Łóżka porodowe ( przynajmniej niektóre ) mają więcej lat niż nasi rodzice. Te szpitalne też pamiętają wielu pacjentów.
Na plus na pewno czystość panująca wkoło oraz  cisza i spokój, związana z tym, że na porodówce rodzi się statystycznie jedno dziecko na dobę.
Mamy jeszcze trochę czasu na podjęcie ostatecznej decyzji gdzie chcemy rodzić,bo to, że razem to już wiemy dawno;),  tym bardziej, że nie wiemy jeszcze jakie będą przesłanki lekarskie do porodu ( na chwilę obecną cc jest bardzo prawdopodobne ).

czwartek, 3 marca 2011

Po dokładnym badaniu

Dzisiaj byliśmy z naszym Pepe na 3 badaniu prenatalnym.
Pan doktor dokładnie obejrzał naszego synusia i pomierzył co trzeba.
Piotruś rozwija się dobrze. W ciągu ostatnich kilku dni odwrócił się ( nawet nie wiem kiedy ;) i w chwili obecnej jest ułożony główkowo ( czyli do porodu ).
Na dzień dzisiejszy ( w przybliżeniu ) waży 1668 g. Na tym etapie ciąży nie da się już określić długości dziecka, bo jest po prostu za duże ;).
Wg dzisiejszych wyników termin porodu przesunął się na 3 maja.
Pepe chce wcześniej przyjść na świat i zamieszkać z nami;)).
Bąbelek na zdjęciu to pępowina.

niedziela, 27 lutego 2011

Zwalniam tempo....

Życia oczywiście. Okazuje się, że tak naprawdę nie mam wyjścia. Nie mogę być już tak aktywna, jak przed ciążą. Muszę bardziej wsłuchać się w swoje ciało i naszego małego Pepe.
Nasz synuś ma się dobrze. We wtorek pan doktor pooglądał go na usg i nie miał żadnych zastrzeżeń.
Piotruś ma główkę pod moją prawą piersią, a nóżki w pachwinie. Przed chwilą znowu głowa wystawała z brzucha ( wygląda to, jak duży guz na powierzchni skóry ;)), a nogi Pepe raz po raz odczuwam w pachwinach.
Od paru dni staram się mniej pracować, a więcej odpoczywać. Jeden dzień, gdy podkręciłam sobie tempo, odpokutowałam w nocy, gdy brzuch "ciągnął" mnie niemiłosiernie a każdy obrót z boku na bok sprawiał ból. Nie mówiąc już o bezsenności, która towarzyszyła tym męczarniom. Dlatego koniec szaleństw i pracy ponad siły. Ostatni trymestr to w końcu czas oczekiwania na dzidziusia. Dalej szkolimy się w szkole rodzenia, kupujemy potrzebne rzeczy i tak naprawdę nie możemy się doczekać, gdy Pepe będzie z nami ;))

niedziela, 20 lutego 2011

"M1" Pepe

Mój brzuszek to takie swoiste M1 naszego synka. Okazuje się jednak, że z dnia na dzień, że to M1 jest coraz mniejsze dla Piotrusia, synuś rośnie i  potrzebuje coraz więcej miejsca.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że mój brzuch faluje i to czasami bardzo mocno. Nowością jest to, że od kilku dni ( szczególnie wieczorami ) można zaobserwować swoisty widok, gdy pod prawą piersią wystaje spod skóry główka Pepe. Nie mamy wątpliwości, że to okrągłe i twarde to właśnie głowa naszego synka.
Niestety, nasz mały uparciuch cały czas jest odwrócony główką do góry, na szczęście jest jeszcze trochę czasu, aby przed porodem zmienił pozycję i przyjął "tą" właściwą ;)).
W najbliższym tygodniu idziemy z Pepe do pana doktora, sprawdzić, czy wszystko jest ok.
A za 2 tygodnie - 7 marca - będziemy mieć trzecie badanie prenatalne, na którym Pepe zostanie bardzo dokładnie zbadany, zmierzony i zważony.

wtorek, 15 lutego 2011

"Wyginam śmiało ciało..";))

Niestety nie ja, bo brzuszek skutecznie przeszkadza we wszelkich wygibasach. Założenie ą skarpet czy butów zimowych zaczyna sprawiać coraz większy problem.
Natomiast nasz Pepe wczoraj wieczorem odstawił w moim brzuchu taniec przypominający wygibasy zwierzątek z "Madagaskaru". Najlepsze jest to, że "ćwiczenia" trwały ponad godzinę, uniemożliwiając zaśnięcie.
Mamy nadzieję, że jak Pepe pojawi się na świecie będzie bardzo aktywny w dzień, a niekoniecznie, tak jak wczoraj przed północą ;)).
Dzisiaj jedziemy z Piotrusiem do endokrynologa na wizytę. Liczymy tylko na dobre wieści.

niedziela, 13 lutego 2011

Mały meloman nam rośnie ;))

Wojna z katarem wygrana, niestety katar przeszedł aktualnie na tatusia Piotrusia. Ale skoro myśmy dali radę, on tym bardziej. Innego wyjścia nie ma ;).
Z dnia na dzień utwierdzamy się w przekonaniu, że mam w brzuszku małego melomana ;)). Nasz Piotruś bardzo intensywnie reaguje na muzykę. Dzisiaj "przetańczył" w moim brzuchu cały film Dirty Dancing, a potem była powtórka w kościele. Okazało się, że muzyka kościelna równie mocno wpływa na intensywność ruchów naszego Pepe. Jeśli podał się na tatusia, to wróżę mu muzyczną karierę ( bo w tańcu to oboje raczej średni jesteśmy ;D).

piątek, 11 lutego 2011

Oddam gratis, jeszcze dopłacę;))

Katar, a właściwie katarzysko, które nas męczy. Już wydawało mi się, że zwycięstwo jest blisko. Ale to była tylko wygrana bitwa, a nie cała wojna. Od wczoraj atak jest zmasowany i nie wypuszczamy chusteczki z dłoni. Robimy sobie z Pepe weekend wolny od wychodzenia z domu i niepotrzebnych prac i będziemy się grzali. I leczyli na maksa. Cytryna, miód, czosnek i sok malinowy powinny przynieść szybko ulgę, aby w poniedziałek ( Walentynki ;) wrócić do formy i normalnego trybu życia. W końcu leczony czy nieleczony trwa i tak tydzień, więc końcówka powinna być już blisko.
A tak w ogóle, to patrząc za okno, chce się zawołać: byle do wiosny ;)).

wtorek, 8 lutego 2011

III trymestr

Niniejszym ogłaszam, że właśnie dzisiaj weszliśmy z Piotrusiem w trzeci trymestr ciąży.
Teraz już naprawdę będzie z górki. Trzy miesiące przelecą szybciutko, tym bardziej, że czuć już pierwsze tchnienie wiosny.
Żeby nie było za nudno i monotonnie, to ten dzionek przywitaliśmy katarzyskiem ( bo to ciężko nazwać katarem ). Ale walczymy dzielnie, choć ciężko mówić o walce, gdy nie można nic zażyć, tylko trzeba grzać się i cierpliwie czekać. W każdej innej sytuacji jedna tabletka załatwiłaby sprawę na 12 godzin, a druga zlikwidowała przypadłość. A tu "se ne da" ;)). Ale my i tak damy radę.
Chyba z dwojga złego wolę jednak zgagę ;)).  Bo mija po 5 minutach od zażycia Rennie.
A Pepe śpi. Chyba nie chce za bardzo dokuczać mamusi, bo wie, że katar i tak robi swoje ( chyba trochę marudna jestem ;)).

sobota, 5 lutego 2011

Studniówka ;))

Nadszedł w końcu;), a właściwie bardzo szybko ten dzień. Od kiedy jestem w ciąży, mam wrażenie, że życie przyśpieszyło tempa. Tygodnie lecą jeden za drugim. Za 100 dni dokładnie powinien przyjść na świat nasz Piotruś ;)). Mam świadomość tego, że ten czas przeleci jeszcze szybciej, niż poprzednie tygodnie.
Już mamy z przysłowiowej górki ;)). Dlatego zaczęliśmy powoli kompletować wyprawkę dla synka. Tak oko;D, połowę rzeczy już mamy. Całą resztę uzupełnimy w najbliższych tygodniach, aby potem spokojnie czekać już tylko na naszego Pepe ( jak mówi do brzuszka tatuś Piotrusia ).

środa, 2 lutego 2011

930 gram

Tyle właśnie waży nasz synuś. Na dzisiejszej wizycie lekarz pomierzył co trzeba i oszacował jego wagę. Ma całkiem długie nogi, bo kość udowa ma 5 cm.
Ponoć wszystko jest w normie i wygląda książkowo ;)).
Piotruś ma głowę na moim pępkiem, nóżki w pachwinie i aktualnie leży sobie na prawym boku.
Chyba to właśnie położenie sprawia, że od kilku dni przymusowo śpię na wznak, bo gdy kładę się  na prawym czy lewym boku, to zaczyna się bombardowanie kopniakami;)).

niedziela, 30 stycznia 2011

Bezcenny widok ;))

Ostatni tydzień był dosyć bogaty w różne emocje. Takie jest życie i nie da się przed pewnymi wydarzeniami uciec ( nawet w stanie błogosławionym ). Zmarły dwie znane mi osoby: kolega z pracy oraz wujek ( wczoraj ). Jeden pogrzeb już za nami, drugi przed. Nie wierzę w przesądy, że się nie powinno chodzić na pogrzeby w ciąży, że coś tam. Uważam, że jeśli jest tylko możliwość należy osobiście pożegnać osobę, która, jakby nie było, w większy czy mniejszy sposób, uczestniczyła w naszym życiu.
Nie wiem, czy te emocje czy po prostu ułożenie sprawiło, że Piotruś w tym tygodniu był mniej aktywny.
Wczoraj jednak nadrobił wszelkie zaległości ;)). Wieczorem, bo położeniu się do łózka, udało się nam zaobserwować widok wprost bezcenny: falujący brzuszek :)). To niesamowity widok i wrażenie, gdy widzisz, jak brzuszek się rusza, pojawiają się górki, przesuwające się wzdłuż. Nie powiem, ale dało nam to wiele radości i wytchnienia.
W środę idziemy z Piotrusiem na wizytę do lekarza. Mam nadzieję, że poogląda i pomierzy naszego synka.
PS. A na męczącą zgagę znalazłam sposób, okazało się, że apteczne Rennie nadaje się też dla kobiet w ciąży i naprawdę szybko przynosi ulgę.

wtorek, 25 stycznia 2011

Zgaga i kopniaki...

Dzisiejsze "wydanie" ciąży nijak mi się nie podoba.
O ile pierwsza część dnia przeleciała jako tako, o tyle godziny wieczorne przyniosły mały dyskomfort.
Dopadała mnie zgaga;(( Zgaga-gigant. I sprawdzony do tej pory "lek" - migdały- nie zadziałał. Niestety.
Siedzę i się męczę. Samego mleka nie przełknę, więc chyba nic innego mi nie pozostaje.
Gdyby tego jeszcze mało było nasz Piotruś rozpoczął gimnastykę. To już nie są kopniaczki  i  muskanie, to są kopniaki, które nieraz zginają człowieka w pół. Trochę ulgi przyniosło położenie przez tatusia ręki na brzuchu. Nie trwało to jednak za długo, a teraz wróciło ze zdwojoną siłą. Czekam z utęsknieniem, aż nasz synuś skończy dzisiejsze wygibasy ;)) i pójdzie sobie spać. Czekam na to mimo wszystko ;))
Wczoraj wieczorem Piotruś nie pozwolił mi zasnąć ani na prawym, ani na lewym boku. Tak długo mnie nokautował, dopóki nie położyłam się na wznak. Rośnie nam mały uparciuszek;)). Ciekawe, czy podał się na mamusię czy tatusia ?? Się okaże. Wkrótce....

piątek, 21 stycznia 2011

Rośniemy....

A właściwie to Piotruś rośnie i jak mniemam po ilości ruchów ma się coraz lepiej.
Dalej synuś nie toleruje, jak leżę na prawym boku i daje mi mocno popalić ;)), zmiana pozycji zawsze przynosi ulgę. W ciagu ostatnich dni kopniaczki przybrały na sile i czasami, aż jęknę z bólu. Tym bardziej, że nadchodzą z zaskoczenia i w najmniej oczekiwanym momencie.
Na szczęście dziecko na tym etapie rozwoju przesypia w ciągu doby 20 godzin ( ponoć ), więc te 4 godziny jego aktywności ruchowej są do przeżycia. Gorzej, jakby te proporcje były odwrotne ;))
A ja coraz bardziej ociężała się robię. Głupie ubranie skarpetek stwarza czasami problem.
A dla kogoś takiego jak ja, aktywnego przez cały dzień przychodzi to z wielkim trudem ( bo przyzwyczajenia robią swoje ).
Ciekawe, co będzie za 3 miesiące?? ;))

piątek, 14 stycznia 2011

Mały podstęp ;))

Dzisiaj miałam sporo pracy papierkowej ( czyli to co lubię ;))
Siedziałam sobie sama z Piotrusiem w domku ( przy cappuccino ) , a drukarka "wypluwała: efekty mojej pracy. Synuś na początku się ruszał, aż znudzony pewnie moim bezruchem zasnął.
Sen to zdrowie ;)) Tylko dlaczego znowu na moim pęcherzu moczowym??
Średnio co 10 minut musiałam przespacerować się do WC. Żadna przyjemność i to jeszcze z taką częstotliwością;(.
Myślałam, że mały batonik przyniesie ulgę, a przebudzony Piotruś zmieni pozycję.
Nie podziałało, niestety ;(( Spał dalej snem sprawiedliwego ;)).
Znalazłam inny sposób. Ulgę przyniosła jajecznica z serem i cebulką ;)).
Zadziałała błyskawicznie. Piotruś wie co dobre ;))
A ja mogę w spokoju posiedzieć w fotelu...

środa, 12 stycznia 2011

Nadrabiamy...

Tygodniowe zaleglości ;))
Tak w tej ciąży czas nam szybko biegnie. Właśnie wczoraj rozpoczęliśmy już 23 tydzień.
Jak dobrze pójdzie, to za 4 miesiące Piotruś już będzie z nami.
Mały ma się dobrze ( jak mniemam ), rusza się w ciągu dnia wiele razy, czuję go zwykle po przebudzeniu, czuję zawsze, jak zasypiam. Chyba nie lubi, jak leżę na prawym boku, dlatego staram się leżeć i zasypiać na lewym, aby i jemu sprawić odrobinkę przyjemności ;)). Na razie musiałam odstawić soczek pomarańczowy ( przez męczącą zgagę ), dlatego chcę fundować naszemu synkowi inne przyjemności ;).
W poniedziałek byliśmy na pierwszej lekcji szkoły rodzenia.
Jestem zadwolona z tego spotkania, chociaż, jak dla mnie trochę za długo to trwało ( ponad 3 godziny ).
Na następnych zajęciach mają być już ćwiczenia praktyczne ( z lalkami ) oraz ćwiczenia gimnastyczne dla mamuś, więc pewnie szybciej zleci.
Dzisiaj idziemy z Piotrusiem do pana doktora, na rutymową wizytę i oglądanie ;)).

środa, 5 stycznia 2011

Nasz synek w całej okazałości;)

niedziela, 2 stycznia 2011

Będziemy się uczyć....

Już od 10 stycznia zaczynamy z tatusiem Piotrusia naukę w szkole rodzenia.
Podjęliśmy decyzję, że musimy się dobrze przygotować na pojawienie się naszego synka ;)).
Wprawdzie internet roi się od "dobrych porad" w każdej sprawie dotyczących takiego maleństwa, my jednak postanowiliśmy nie korzystać z "wujka google", tylko zasięgnąć porady fachowców.
Czeka nas 10 spotkań, nie tylko teoretycznych, ale również z praktycznymi ćwiczeniami oraz gimnastyką dla mnie ;)). Poprowadzi te spotkania położna, która pomoże naszemu Piotrusiowi przyjść na ten świat.
Dzięki Bożence, moja chrześnica Zuzia bez żadnych problemów i szybciutko ( w niecałe 2 godziny ) pojawiła się wśród nas w sierpniu ub. r. W związku z tym już załatwiliśmy, aby w maju pomogła mnie i Piotrusiowi.
Będę miała ten komfort psychiczny, że jest ktoś, kto się przede wszystkim doskonale na tym zna i pomoże.

Share & Enjoy

Twitter Delicious Facebook Digg Stumbleupon Favorites More