Legenda:

Jako że blog, tak jak i dziecko, będzie miał ojca i matkę, dla rozróżnienia posty pisane przez mamę będą w kolorze czerwonym natomiast te pisane przez tatusia w kolorze niebieskim.


Dwie kreseczki. A cóż to takiego?

hCG to hormon produkowany od niemal samego początku ciązy przez zarodek. Jego obecność zwiastują tytulowe dwie kreseczki na prostym teście ciązowym, kupionym w aptece. Chyba jasnym więc jest to o czym traktował będzie ten blog.

niedziela, 29 maja 2011

Kołysanka dla Pepe

Późna już pora. Chciałoby się spać. Nawet bardzo. Ale od paru dni Pepe miewa problemy z zasypianiem. Musimy dojść do wprawy. Na razie jednak staramy się stosować stare, sprawdzone metody. Siedzę sobie właśnie przy jego łóżeczku i puszczam kołysanki. Wiele z nich to kołysanki z czasów mojej młodości, czyli dosyć stare ;)), ale jakże ponadczasowe. Mamy nadzieję, że dzięki tej muzyce Pepe się wyciszy i spokojnie zaśnie. Dzisiejszy dzień i tak należał do udanych, jeśli chodzi o spanie. Większość Pepe przespał. Wczoraj jednak ( ku mojej rozpaczy ) nie spał praktycznie od 11 do 20 wieczorem ( niestety większość tego czasu przepłakał ). Dlatego chcemy przygotować się dobrze na takie sytuacje.
Mamy nadzieję, że słuchanie kołysanek dobrze wpłynie nie tylko na Pepe, ale także na nas ;)).
Uczymy się cały czas cierpliwości i szukamy w sobie jej pokładów. Bez niej nie może być mowy o sukcesie.

PS. Podbudowałam się dzisiaj z lekka, gdy weszłam do 3 par dżinsów sprzed ciąży ;DD. Te najbardziej obcisłe jeszcze muszą zaczekać ;). Ale to i tak sukces, bo do tej pory ciągle chodziłam w ciążówkach.

piątek, 27 maja 2011

Jak sinusoida...

Nasze życie przypomina z lekka wykres tej funkcji. Raz na szczycie ( gdy Pepe śpi, nie ma kolek, ładnie je ), innym razem  na dole ( gdy płacze, a my nie wiemy, co tak naprawdę mu dolega - najczęściej niestety kolka ). Tej nocy płakał wyjątkowo głośno - w pewnym momencie płakałam razem z nim - chyba z bezsilności. Na szczęście czopek zażegnał problem. Bezsenne noce są trudne, narastające zmęczenie daje znać o sobie, a w ciągu dnia nie zawsze jest okazja, by załapać się chociaż na kwadrans snu. Na szczęście przed nami weekend. Obiecuję sobie po nim wiele, życie i Pepe zweryfikuje, co tak naprawdę uda się zrobić ;)). Może przynajmniej wyspać dłużej niż zwykle.

poniedziałek, 23 maja 2011

Kolki i inne odmiany hardcoru ;)

Jesteśmy od tygodnia w domu. To był wyjątkowy tydzień. Dla nas trojga na pewno. Cały czas uczymy się siebie nawzajem. Momentami trudna to nauka. Nieprzewidywalna i zaskakująca. Dająca dużo satysfakcji i zadowolenia, czasami wyciskająca łzy ( nie tylko wzruszenia ) , a przede wszystkim ograniczająca do minimum ilość snu. Czasy bezsenności ( wszelkiego rodzaju ) poszły w niepamięć. Człowiek potrafi zasnąć bez problemu wsparty o łóżeczko, czekając, aż Pepe zaśnie. Położenie się na wznak powoduje, że zasypiam pewnie w ciągu 1 minuty. Równie szybko się budzę, gdy Pepe coś potrzebuje. Czasami mam wrażenie, że działam, jak maszyna. Ale to tylko takie wrażenie, bo w kontakcie z tak małym człowieczkiem najważniejsze jest serce. Słuchanie go ułatwia kontakty i przyśpiesza naukę.
Nasz Pepe, to strasznie kochane i wdzięczne dziecko ;)). Wyczekane i kochane bardzo, już  jako "dwie kreseczki", teraz wręcz uwielbiane. Nawet wtedy, gdy dopadają go kolki i spędza w naszych ramionach długie godziny ( często płacząc ). Także wtedy, gdy wydaje się, że nie masz już siły, że zaraz skończy się noc, a człowiek nie zmrużył oka. Okazuje się, że jednak siły są, gdzieś głęboko na dnie serca. Trzeba tylko po nie sięgnąć i cieszyć się każdą chwilą spędzaną razem. To bezcenny czas....
Uśmiech dziecka ( Pepe uśmiecha się na razie tylko we śnie ) naprawdę rekompensuje wszystko ;)).

środa, 18 maja 2011

Szpitalnych historii ciąg dalszy...

Mamy chwilę do następnego karmienia Pepe, mogę więc napisać pokrótce o pobycie w szpitalu już po narodzinach. Szpital w Pszczynie jest ( ponoć ) przyjazny matce i dziecku. Wg mnie ( i innych mam też  ) tylko  dziecku ;(. Z perspektywy tygodnia mogę powiedzieć jedno, że każdy uśmiech dziecka pozwala coraz szybciej zapomnieć o tym, co było złe i niemiłe. Pamięta się tylko to, co wzrusza, daje energię i power ;)).
Tak, jak pisałam wczoraj, Pepe od początku dawał znać o sobie. Najpierw na sali operacyjnej, potem już na oddziale. Okazało się, że nasz mały berbeć ma ( nie wiedzieć dlaczego ) awersję do picia mleka prosto z cyca. Przez 6 dni pobytu w szpitalu udowodnił paniom położnym i mnie niestety też, że cyc jest "be" i on nie skorzysta. Wszelkie sposoby, stosowane dotychczas przez położne ( niektóre z kilkudziesięcioletnią praktyką ), w przypadku naszego Pepe nie sprawdziły się.  A, że jeść coś trzeba ( szczególnie w tak młodym wieku ;) był karmiony przez większość czasu przez strzykawkę. A na dzień dzisiejszy kompromisem okazało się ściąganie pokarmu laktatorem i podawanie go przez specjalną butelkę, która nie zamyka możliwości późniejszego powrotu do karmienia cycem ( gdyby nasze szczęście zmieniło zdanie ). Dzisiaj się nie udało. Jutro następna próba ;)).
Idę obudzić moich mężczyzn śpiących smacznie w naszym łóżku. Młodszemu trzeba wymienić pieluchę i podać butelkę z mlekiem , większemu dać tylko buzi na dobranoc ;)). A potem szybko śpimy, bo nie wiemy, kiedy Pepe zrobi nam następną pobudkę. Pewnie gdzieś między 2 a 3 w nocy. Od 2 dni każda minuta snu jest naprawdę na wagę złota.

wtorek, 17 maja 2011

Piotruś - wojownik ;))

Takim właśnie pseudonimem został określony nasz synek już na sali porodowej.
Wojtek, przez całą ciążę powtarzał, że Pepe to "mały rozbójnik" i tak naprawdę wiele się nie pomylił.
Otóż zaraz po porodzie, a właściwie wyciągnięciu go z mojego brzucha przez dwie przemiłe panie doktor,  Pepe uchwycił się chusty chirurgicznej z niebywałą siłą, co wzbudziło ogólną wesołość całego personelu sali operacyjnej. Niestety, nie miał wyjścia i musiał ową chustę puścić, ale żeby było, że on jest górą obsikał z kretesem obie panie doktor ;-)).
Tyle w dniu porodu, ale przez następne 5 dni pobytu dał też nieźle popalić paniom położnym.
Zbliża się pora karmienia i o tym napiszemy pewnie jutro.

poniedziałek, 16 maja 2011

Cud narodzin...

11 maja 2011 r.w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie przyszedł na świat nasz synek Piotr Karol ( zwany również Pepe ).
Dzisiaj wróciliśmy do domu z małym.
Napiszę więcej, gdy dojdę do siebie i trochę wypoczniemy.
W załączeniu jedna z pierwszych fotek naszego maleństwa.

wtorek, 10 maja 2011

11.05.2011

Jutro na świat ma przyjść nasz synek Pepe ;) Zapadła już decyzja o CC ( ze względów medycznych ). Bardzo się cieszymy i nie możemy tak naprawdę doczekać.
Wszystkich czytających prosimy o dobrą energię jutro od samego rana. Przyda się na pewno.
Od jutra nasz świat będzie wyglądał całkiem inaczej;)).

Poranek w szpitalu...

Szpital budzi się do życia skoro świt. Podobnie, jak miasto. Od 5 jesteśmy ze współlokatorkami z sali na nogach. Za nami mierzenie tętna dzieci ( i to tak 5 razy dziennie ), ciśnienia i temperatury. Za chwilę pewnie przyjdą pobrać krew ( u mnie na "badania operacyjne" - cokolwiek, ma to znaczyć ).
Potem pewnie śniadanie i obchód. Czekam na ten obchód z utęsknieniem. Chciałabym już wiedzieć,jakie plany ma personel medyczny wobec mnie i naszego Pepe.
Wczoraj mieliśmy z Pepe badanie ktg oraz dokładne usg. Na szczęście Pepe jest cały czas chłopczykiem;)), bo koleżanka z sali dowiedziała się wczoraj, że jej Paulinka jest jednak chłopczykiem. Dziewczyna do dzisiaj jest w szoku, a ma w torbie takie śliczne różowe ciuszki ;)).
Na razie kończymy, słyszę, że zbliża się położna z wózkiem do poboru krwi. A jeszcze i ksiądz zdążył nas odwiedzić;)).

poniedziałek, 9 maja 2011

Godzina zero ;))

Wybiła. Jedziemy do szpitala.
Wrócimy we troje. Nie wiem kiedy, ale nie omieszkamy się zameldować na blogu ;))
W miarę możliwości czasowych będziemy kontynuować nasze "dwie kreseczki" ;)
 Dziękujemy czytającym, za to, ze byliście gdzieś obok.
Prosimy o kciuki i dobrą energię. Przyda się na pewno ;)).

niedziela, 8 maja 2011

To już ten czas....

Chciałoby się dzisiaj zaśpiewać: "ta ostatnia niedziela", ale to smutna piosenka. A nasza niedziela taka nie była. Była niby taka sama, ale jednak całkiem inna. Bo oboje w głowie mamy, to co zacznie się dziać od jutra w naszym życiu. Wiemy bardzo dobrze, że nic już nie będzie takie same. Ale pomimo niepewności i odrobiny strachu, to radość bierze górę nad wszystkim innym. Ta moja radość okupiona jest wieloma łzami ;)). Koniec ciąży "serwuje" mi ogromną burzę hormonalną i wiele przyziemnych sytuacji od paru dni wyciska łzy z moich oczu.
Tak czy owak jesteśmy gotowi. To już być może jutro wybije nasza "godzina zero." Pepe, tak wiele osób czeka razem z nami na Ciebie.
Kończę, bo się znowu popłakałam.

sobota, 7 maja 2011

Syndrom wicia gniazda...

Późno, bo późno, ale włączył mi się wczoraj i to chyba ze zdwojoną siłą ;))
Od wczorajszego popołudnia ( jak w amoku ;)) sprzątam i robię mnóstwo rzeczy.
Jak dla mnie wszystko to jest potrzebne, a nawet bardzo, a jak Pepe pojawi się w domu nie będzie czasu na to. Albo po prostu będzie szkoda czasu na takie rzeczy, na pewno lepiej będzie je spędzić z synkiem.
Najbardziej niecodzienną rzeczą, wykonaną wczoraj przeze mnie, było wypranie foteli;)). W świetle dziennym wyglądają dzisiaj "prawie" jak nowe ;)). Dzisiaj kolej na pufki.
Na jutro zostawiamy rozkładnie i przygotowanie łóżeczka oraz dopakowanie toreb do szpitala.
Godzina zero coraz bliżej ;))
PS. Jak sprzątam, to przynajmniej mniej myślę i się boję ;DD.

czwartek, 5 maja 2011

Ostatnie odliczanie....

W końcu nadszedł ten czas. To ciągle było daleko przed nami, a dzisiaj okazuje się, że już tuż tuż;))
Jesteśmy z Pepe po ostatniej wizycie u naszego lekarza. Oficjalnie ciąża jest donoszona, Pepe duży i zgrabny, szacunkowo ma 3470g. Dostałam skierowanie do szpitala, najpóźniej w poniedziałek mamy  zgłosić z Pepe do szpitala w Pszczynie.  Normalnie, jakoś to do mnie nie dochodzi. Że będziemy już wkrótce we troje, że nasze życie stanie na głowie, że będzie jakże inne, na pewno cudne ;)). Muszę te 3 pozostałe dni wykorzystać na maksa, pozamykać pewne sprawy, pozałatwiać, co się jeszcze da.
Wracając od lekarza kupiłam sobie na jedną z ostatnich "lajtowych" kolacji: makrelę wędzoną, chipsy i lody ;)). Nie wiem, kiedy znowu uda się zjeść taki posiłek. 
Łzy ciekną mi same, jak to piszę. To hormony ciążowe dają znowu znać o sobie, a także tęsknota, za naszym synusiem. Dzisiaj jest strasznie aktywny. Kopie niemiłosiernie. Myślę, że najpóźniej we wtorek będzie już z nami. Czekamy Kochanie z utęsknieniem....

niedziela, 1 maja 2011

Blisko, coraz bliżej....

Czuję na plecach oddech kończącego się dzisiaj 38 tygodnia ciąży. Z medycznego punktu widzenia, ciąża jest donoszona, czyli można spać spokojnie. Ale ten nasz sen nie jest już do końca taki spokojny. Bo ten moment  może być w każdej chwili. Nie wiemy przecież, kiedy Pepe zechce przyjść na świat ;)). Liczymy, że poczeka jeszcze z tydzień. Ale kto to wie ;)
Aby nie komplikować pewnych spraw ( w razie czego ) torby do szpitala spakowaliśmy już dzisiaj. Jedna dla Pepe ( ta mniejsza ), druga dla mnie ( ta wielgachna ;)). Jeszcze parę rzeczy zostało do dołożenia dla mnie, ale to w razie czego "minuta osiem " i będzie można jechać ;).
Chyba się trochę boję... Damy radę ;)).