Pepe rośnie i ten czas już nie wróci, dlatego staramy się spędzać z nim maksymalną ilość czasu, obserwować wszystkie zmiany, a przede wszystkim cieszyć się. Tak, jak on cieszy się każdego dnia. Gdy tylko nic go nie boli, nie dokucza brzuszek czy nabrzmiałe dziąsła śmieje się od ucha do ucha.
Tymi uśmiechami obdarza nie tylko nas, dziadków, ale nawet obce osoby spotkanie na ulicy. Taki uśmiech potrafi naprawdę wiele, przede wszystkim znika zmęczenie i wszystkie inne smuteczki ;))
Piotruś opanował do perfekcji chwytanie własnych stóp, wkładanie ich do buzi i robienie bujaczka.
A ile ma przy tym radości. Potrafi już śmiać się na głos i to w jaki sposób ;D
Dzielnie znosi ząbkowanie, a wczoraj przebiła się druga dolna jedyneczka.
Na razie bez wielkiego entuzjazmu podchodzi do zupek ze słoiczka. Próby wypadły na razie blado.
Coś tam zjadł, ale na tyle mało, że trzeba było poprawić butlą mleka.
Szczerze mówiąc, ja też bym tego nie jadła, bo to po prostu jest niedoprawione.
Natomiast deserki smakują mu bardzo. Testujemy sobie każdego dnia coraz to nowe smaki.
I tak rośnie sobie nasz mały facet ;)