Jestem dzisiaj tak szczęśliwa, jak w dniu gdy Piotruś przyszedł na świat.
W końcu puściły nerwy, opadły emocje i strach. Piotruś przez ostatnie dni borykał się z choróbskiem, a my truchleliśmy ze strachu i momentami razem z nim płakaliśmy.
Najgorsza była bezsilność i fakt, że nie zawsze wiemy, co dziecku dolega i nie zawsze możemy od razu pomóc.
Przeżyliśmy ciężkie dni, szczególnie wtedy, gdy nasz Pepe nie chciał jeść. Każdy łyk mleka czy łyżeczka zjedzonego pokarmu były na wagę złota.
Dzisiaj wieczorem wszystko wróciło do normy. Wierzymy, że choróbsko jest w odwrocie i nigdy już nie wróci. Jutro jeszcze mamy badania kontrolne, w czwartek wizytę u naszej kochanej pani doktor.
A potem już tylko będziemy szykować się na nasze pierwsze wspólne Święta ;)
Podczas wieczornego karmienia usłyszałam pierwsze "mamamama" ;))
Nie przesłyszałam się. Naprawdę ;)
PS. Album Pepe uzupełnimy przy okazji. Przez ostatnie dni nie mieliśmy do tego głowy. Były sprawy dużo ważniejsze.... Zdrowie Piotrusia jest najważniejsze....
wtorek, 29 listopada 2011
Po przerwie...
Posted by Ania&Wojtek on 20:41
0 komentarze:
Prześlij komentarz