Nastał ten dzień. Wiedziałam, że musi nastąpić, ale tak naprawdę nie dopuszczałam do mojej świadomości, że jest coraz bliżej. W tym tygodniu zakończyła pracę moja prywatna mleczarnia, dzięki której żywiłam Pepe od 16 maja tego roku i Piotruś wypił ostatnią butelkę mojego mleczka. Normalnie tak bardzo zżyłam się z tą plastikową butelką i laktatorem, że od paru dni mam wręcz dołek, bo to już koniec. Wiem, że Piotruś ma się dobrze, jest zdrowy, prawidłowo się rozwija. Za parę dni skończy 6 m-cy i teraz ważne jest, aby poza mlekiem miał dobrze urozmaiconą i coraz bardziej rozszerzaną dietę. Tak czy owak, było i nadal jest mi przykro, że nie mogę już "doić" i dawać mojego mleczka ( wylałam sporo łez z tego powodu i nawet teraz, jak o tym piszę, mam mokre oczy ;(.
I tak jestem z siebie dumna ( napiszę nieskromnie ), że prawie przez 6 m-cy dałam radę i dzielnie ;) "produkowałam" mleko w dzień oraz w nocy. Pediatra Piotrusia mówiła, że będzie dobrze, jak dotrwamy do końca 4-mca, z takim żywieniem. Doszliśmy prawie do końca 6. To taki nasz mały sukces.
sobota, 5 listopada 2011
Ostatnia butelka...
Posted by Ania&Wojtek on 21:45
0 komentarze:
Prześlij komentarz