Wczoraj mieliśmy małe rodzinne świętowanie. Nadszedł w końcu dziń chrzcin naszego Piotrusia ( kilka razy zresztą przekładany ;/ ). Wczoraj w końcu udało się. Piotruś był bardzo grzeczny w kościele. Pierwszy akord organów obudził go ( jego kuzynkę Zuzę wręcz podniósł w wózku ), ale potem wszystko już było ok. Pepe intensywnie wpatrywał się w księdza, ani woda święcona, ani oleje nie zrobiły na nim żadnego wrażenia (wyczuł chłopak powagę chwili ;).
A my podpięliśmy się pod imprezę naszego pierworodnego i przy okazji wzięliśmy ślub ;D
0 komentarze:
Prześlij komentarz