Doczekaliśmy się skoku nr 3. Wczoraj pojawiły się pierwsze objawy, ale noc utwierdziła nas w przekonaniu, że trzeba zacisnąć zęby, uzbroić się w cierpliwość i przetrwać. W nocy dopadł Pepe wielki głód ;), który trzyma go nadal. Skończyło się dla nas spanie po 4-5 godzin, bo Pepe je, jak 2 m-ce temu czyli co 3-4 godziny, zdarzyły się nawet krótsze przerwy ;/ Laktator aż się pali w moich rękach, abym sprostała super apetytowi pierworodnego. Samo jedzenie problemem nie jest ( wprost przeciwnie ;), ale spanie po kilkanaście minut, marudzenie, płacz, a nawet krzyk przechodzący momentami w histerię już tak. Pojawiły się w ciągu dnia chwile wytchnienia, gdy "pogadaliśmy sobie" czy pobawiliśmy się ulubionymi zabawkami Pepe, a już takie ma.
Przedstawimy je może w kolejnej odsłonie bloga ;). Na szczęście dzień się skończył, Pepe zasnął ( właściwie to Wojtek go uspał, bo ja dzisiaj nie podołałam temu wyzwaniu ). Teraz pora na przygotowanie następnej porcji mleka. Laktator w dłoń ;))
Na otarcie łez i doładowanie akumulatorów najlepszy jest uśmiech Pepe. Na przykład taki ;))
poniedziałek, 25 lipca 2011
Skok nr 3 ;)
Posted by Ania&Wojtek on 21:41
0 komentarze:
Prześlij komentarz