Parę dni temu cieszyłam się, że brak u mnie typowych dolegliwości ciążowych.
Wprawdzie tydzień temu dopadła mnie opryszczka, ale wujek dobra rada ;)) ( google.pl ) podpowiedział mi, jak walczyć z nią w stanie błogosławionym. Okłady z czosnku i soku z cebuli zadziałały cuda i to bardzo szybko.
W ciągu tygodnia zniknęła jak ręką odjął, tylko niwelowałam ślady po niej.
Dzisiaj rano okazało się, że to była tylko wygrana bitwa, bo moja wojna z opryszczką trwa nadal.
Nauczona dobrymi efektami zeszłotygodniowej kuracji, powtórzyłam ją dzisiaj.
Aż wstyd się przyznać, ale wyglądam po niej jak ofiara nieudanego wstrzyknięcia botoksu w usta ;)))).
Normalnie, mam usta Krzysia Ibisza ( przynajmniej z jednej strony ).
Nie wiem czy śmiać się czy płakać.... Mam nadzieję, że efekt spuchniętych ust ( niestety niesymetrycznie, tylko w jednym kąciku ) ustąpi do jutra i będę mogła pokazać się ludziom ( bez wzbudzania niepotrzebnej sensacji ). Chyba jednak za dużo cytryny zużyłam. Trzeba było herbatę zrobić ;)).
A miało być tak pięknie...
Sama już nie wiem, na ile te domowe sposoby są dobre.
A na pocieszenie pieczemy sobie z bejbikiem chleb. Domowy i zdrowy. Z dużą ilością ziarenek.
Niebo w gębie ;)). Widzę, że wychodzi poza foremkę, tak mu się dzisiaj wyrosło.
niedziela, 28 listopada 2010
Usta Krzysia Ibisza ;)
Posted by Ania&Wojtek on 17:03
0 komentarze:
Prześlij komentarz