Wiadomość dotarła do nas o 4:50 dnia 23 lutego roku pańskiego 2010. Wolny i wyrazisty krok Ani w drodze z toalety zwiastował "przełomowe" wieści. 5 minut milczenia i okazuje się ze kreseczki na teście są dwie! Co to oznacza? Trudno zebrać myśli ale w dużym uproszczeniu okazuje się, że dokonaliśmy aktu prokreacji. Mówiąc mniej darwinistycznie, będziemy rodzicami :-) Chyba oboje zdawaliśmy sobie sprawę z potencjalnej możliwości "takiego" obrotu wydarzeń, ale szok zaczął szturmować nasze przerażone jak i szczęśliwe główki.
W. Ostatni papieros z paczki był palony w momencie gdy 4 krople porannego moczu padały na małe okienko w plastikowej obudowie testu. Pokusa zapalenia po "brzemiennej" wiadomości pozostać więc musiała niepełniona. Pozostało tylko pokorne odliczanie 70 minut do otwarcia sklepu. Co w takiej sytuacji czuje mężczyzna? Zupełnie nie pamiętam! Szok i te kilkanaście tysięcy myśli na sekundę bardzo skutecznie upośledziły pamięć.
A. Matka natura zmusiła mnie do pobudki o tak wczesnej porze, a co za tym idzie, przyśpieszyła bardzo chwilę, która mimo wszystko już wtedy postawiła nasze życie na uszach;-).
Nie miałam odwagi, aby wyjść z łazienki i gdzieś obok zaczekać na wynik. Siedziałam i wpatrywałam się, jak "zapodane" kropelki rozlewają się w okienku ujawniając pierwszą, a za chwilę drugą!! kreseczkę...
P.S Pierwsze reakcje i pierwsze słowa zupełnie nieoczekiwanie... Np. Ania ze łzą w oku stwierdza że nie ma ubrań ciążowych (co zapadnie w moją pamięć na długie jak mniemam lata).
poniedziałek, 1 marca 2010
Początki.
Posted by Ania&Wojtek on 22:28
0 komentarze:
Prześlij komentarz