Początek tygodnia dał mi z lekka popalić. Stan ciała mojego i "bejbika" jak najbardziej ok;)), za to z duchem nie do końca było wszystko ok.
W połowie dnia odniosłam wrażenie, że prawie wszyscy ;)) są przeciwko, albo przynajmniej odmiennego zdania.
Teraz, z perspektywy następnych kilku godzin, wiem, że to mylne odczucie, jednak huśtawki moich hormonków zrobiły swoje ( mam nadzieję, że nie będą towarzyszyć mi każdego dnia, bo kto ze mną wytrzyma ;-)))).
Kilka łez wylanych w koszulę ( niestrudzonego pocieszyciela i tatusia "bejbika" zarazem ) pomogło wrócić do normy i ponownie uwierzyć, w to co ważne ;)).
Kilkunastominutowa drzemka rozwiała już wszelakie wątpliwości.
Za dwa dni wybieramy się z "bejbikiem" do pana Doktora. Liczymy po cichu na pierwszą fotkę naszego maleństwa ;)). Brzusio powoli rośnie, więc "bejbik" też ;)).
poniedziałek, 8 marca 2010
Tatuś zajęty;)), to my napiszemy...
Posted by Ania&Wojtek on 21:59
0 komentarze:
Prześlij komentarz