Z dnia na dzień coraz bardziej rozumiem, co oznaczają "ciążowe" zachcianki.
Zeszłotygodniowy batonik, to było tylko preludium tego, co powoli wkrada się w nasze życie.
Preferencje smakowe, nie pozwalają jednoznacznie kierować się ku którejś z płci. To wszystko zależy od przysłowiowego dnia i godziny ;)).
Parę lat nie jadłam bananów ( tylko mrożone do koktajli ). Teraz wręcz je pokochałam. Dzień bez banana, to dzień stracony ;)).
Dzisiaj wpadła mi w oko wyjątkowo "urocza" wuzetka ;)). Jak się później okazało "mniamuśna".
Dla równowagi odsmażyłam sobie na patelni 2 pierogi z kapustą i grzybami.
Jutro czeka na mnie kwaśnica ( dzieło mojego Taty) ;)). Pewnie zostanie zagryziona czekoladą toffi z Wedla ( która jest na wyposażeniu mojej przepastnej torebki).
I tak sobie mijają kolejne nasze dni. Moje ciało cały czas daje mi "ciążowe znaki", czyli bardzo optymistycznie;)).
Gdyby jeszcze pani zima zdecydowała się na odwrót, byłaby naprawdę pełnia szczęścia,
Jest 23. Witaminka dla "bejbika" i idziemy spać.
0 komentarze:
Prześlij komentarz